___________________________________________________________________________________
Z pianistą Krzysztofem Małkiem
- tuż przed wyjazdem z Australii na XV Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im Fr.Chopina – rozmawia Ela Celejewska
Dwudziestoczteroletni, wybitnie uzdolniony
pianista - Krzysztof Małek, dzięki koncertom i udziałowi w wielu imprezach
słowno muzycznych jest dobrze znany sydnejskiej Polonii. Trzy lata temu zaczął
studiować pianistykę w Instytucie Muzycznym w Sydney, w klasie światowej sławy
pedagoga-pianisty - prof. Victora
Makarova. Wskutek nieszczęśliwych okoliczności, Krzysztof musi zmienić
profesora i szkołę. Gdzie będzie kontynuował studia?... Na razie nie chce o tym
mówić...
Obecnie wyjechał już do Polski, żeby wziąć
udział w Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fr. Chopina. Na
pożegnalnych koncertach życzyliśmy mu powodzenia i ...powrotu do Australi! A
teraz - trzymamy kciuki za jego sukces!
*Zaczynam od wieści
najbardziej nas niepokojącej: opuszcza pan Australię i to na zawsze!...
KRZYSZTOF MAŁEK Czy na zawsze, tego nie
powiedziałem, ale sytuacja rzeczywiście bardzo się ostatnio skomplikowała i
choć byłem o krok od osiedlenia się tu na stałe, tak sprawy się ułożyły, że
muszę w tej chwili wyjechać. Wyjeżdżam na Konkurs Chopinowski, potem będę w
domu i będę musiał znaleźć nową szkołę gdzieś... prawdopodobnie w innym
mieście, albo nawet i w innym kraju.
* Właśnie, najważniejsze!
Przygotowuje się pan do Konkursu Chopinowskiego i słyszałam, że będzie się pan
przygotowywał sam.
Tak! Już od dłuższego czasu przygotowuję się
sam.
*Jakie utwory ma pan
przygotowane na konkurs?
Mam szczęście, że większość utworów, które
będę grał na konkursie, grałem już od wielu, wielu lat i przygotowywałem nie
tylko z profesorem tu w Australii, ale jeszcze z moją stałą profesorką w Polsce
- z panią profesor Manasterską. Ponieważ sytuacja jest jaka jest, w tej chwili
muszę wracać do tego, co oni mówili i przypomnieć sobie każdą uwagę, którą
kiedyś do mnie kierowali i jeszcze raz to wszystko zrobić...
*Tym bardziej, że jak
wiemy, jury Konkursu Chopinowskiego w Polsce jest bardzo konserwatywne...
...jest bardzo konserwatywne, jest bardzo
surowe i w pierwszym etapie jest tylko polskie. To moim zdaniem jest
trudniejsze.
*Nawet jeśli jury nie
będzie panu przychylne, to ma pan szansę na wielkie uznanie publiczności, która
najlepiej potrafi wyczuć i ocenić prawdziwy talent, nie ograniczając go
sztywnymi przepisami. Tym bardziej, że publiczność na Konkursach Chopinowskich
to przeważnie muzycy! Kiedyś tak się stało z Ivo Pogorelićem, którego jury nie
dopuściło do finału, natomiast był ulubieńcem publiczności. Mam nadzieję, że
jeśli nie jury, to polska publiczność pozna się na pana talencie, tak jak
polonijna publiczność tutaj, w Australii.
Od jakiegoś czasu zmieniłem swoje
nastawienie przed wyjazdem na ten konkurs. Zwłaszcza od momentu, kiedy zostało
ogłoszone jury na etap eliminacyjny. W tej chwili nie jadę na konkurs, jadę na
występ. Mam takie nastawienie: jadę zagrać koncert. Jeżeli tym kilkunastu
jurorom na piętrze spodoba się - zagram następny koncert. Jeżeli spodoba się
jeszcze bardziej – zagram jeszcze raz. Jeżeli będzie im się wszystko podobało -
zagram ostatni etap z orkiestrą. W tej sytuacji nie można jechać z
nastawieniem, że to jest konkurs, że będą osoby, które będą oceniały. Będzie
dwudziestu czterech jurorów. Nie sposob jest dogodzić wszystkim. Zwłaszcza, że
wszyscy oni są pianistami i utwory, które będę grać - które wszyscy będą grać -
to są utwory, które niemal wszyscy jurorzy mają w swoim repertuarze...
*...i mają swoje zdanie
na temat, jak należy te utwory wykonywać.
Dokładnie! Jak mówię, nie sposób wykonać je
tak, jak dwadzieścia cztery osoby by to zrobiły, bo każdy z nich zrobiłby to
inaczej i nie można powiedzieć, że ten zrobi lepiej, a tamten gorzej. Dlatego:
jadę na koncert i zagram jak najlepiej umiem. To jest moim celem w tej chwili.
Chcę zejść ze sceny z głową podniesioną do góry, że zrobiłem co mogłem, w tej,
hm... trudnej sytuacji i być szczęśliwym, że zagrałem naprawdę tak, jak
chciałem to przekazać... Jeżeli chociaż jednej osobie, z tych setek tysięcy,
którzy będą słyszeli, jeżeli chociaż jednej osobie to się spodoba, jakoś ją
wzruszy – to będę szczęśliwy. To jest mój cel w tej chwili.
*To jest bardzo rozsądne
podejście do konkursu. Ponieważ wspomniał pan o graniu z orkiestrą, który
koncert pan wybrał: e, czy f-moll?
F-moll. Dlatego, że grałem ten koncert już od
wielu lat, z polskimi orkiestrami i nie tylko. Choć jest uważany, błędnie, za
łatwiejszy tylko dlatego, że jest dziesięć minut krótszy niż e-moll - życzę
powodzenia każdemu, kto zechce zagrać porządnie trzecią część! Dlaczego koncert
f-moll? Bo czuję się pewny, grałem go, jest mi bliższy.
*Trudno w ogóle
powiedzieć o muzyce Chopina, że jest łatwa, lub, że w wielkich formach coś jest
łatwiejsze... Myślę, że po prostu koncert f-moll jest bardziej melodyjny. Może
dlatego jest bardziej popularny i może dlatego tak ludzie uważają. Wyjeżdża pan
do Polski już za parę dni...
Tak. W najbliższą niedzielę niestety. Bardzo
szybko.
*Miał pan ostatni swój
koncert w konsulacie, na którym niestety nie byłam, ponieważ nie zostałam
zawiadomiona (zamiast zawiadomienia o koncercie przysłano mi pana życiorys!).
Bardzo żałuję... Jakie wrażenia po tym koncercie?
Rzadko kiedy jestem zadowolony ze swoich
koncertów, ale myślę, że to był udany wieczór. Był dobrze zorganizowany, pełna
sala, odbiór publiczności entuzjastyczny, tak, że bardzo mnie to cieszy i
pozytywnie nastraja - na dosłownie, tygodnie przed konkursem!
*Wraca pan do Polski. Czy
spotka się pan ze swoją byłą profesorką, czy też ma ona do pana żal, dlatego, że opuścił pan
Akademię Muzyczną, żeby studiować w Australii?
Nie ma żalu. I to jest jedna z tych rzeczy,
za którą ją bardzo szanuję. To jest szczerze oddana profesorka, której zależy
na dobru ucznia. Kiedy porozmawialiśmy, że u profesora Makarova mogę się
nauczyć wielu nowych rzeczy – była jak najbardziej za tym wyjazdem.
Kilkakrotnie odwiedziłem Polskę, spotkaliśmy się, wymienialiśmy doświadczenia i
tak dalej. Tak, że na pewno będę z nią rozmawiał i na pewno nie muszę się tego
spotkania obawiać.
*Po trzech latach
studiowania u profesora Makarova, co pan może powiedzieć - czego najwięcej
nauczył pana Makarov?
Oczywiście profesor nauczył mnie wielu
rzeczy, ale tej jednej rzeczy o Chopinie, za którą najbardziej jestem mu
wdzięczny... to jest coś, o czym trafnie wspomniała pani na łamach Expressu
Wieczornego, jakiś czas temu. Mianowicie, że utwory Chopina...
*...może ja zacytuję, bo
to są moje słowa:”W wykonaniu Krzysztofa Małka utwory Chopina brzmią
prawdziwie, można sobie wyobrazić, że tak właśnie - dramatycznie, głęboko i bez
ulegania tanim sentymentom grał swoje kompozycje sam Fryderyk Chopin.”
Dokładnie! Często jest mylone... ponieważ Chopin
był niski, słabego zdrowia, ciagle chorował - to wszystkim wydaje się, że
należy jego utwory grać smutno, sentymentalnie, cicho, wolno i tak można
wymieniać i wymieniać...
*Czytałam recenzje
współczesnych mu muzykologów i krytyków muzycznych - wszyscy pisali, że grał
bardzo dynamicznie i po męsku.
To był
człowiek kontrastu. Przy całej słabości zdrowia, kruchości jego zdrowia
fizycznego, był jedną z najsilniejszych osobowości tamtych czasów -
wewnętrznie. I tego profesor mnie nauczył - żeby nie ulegać sentymentom. Tak
samo jest z muzyką Rachmaninowa. Najpopularniejszy i największy błąd
współczesnych wykonawców – sentymentalizm! Bo liryczne... bo Rachmaninow był
bardzo lirycznym kompozytorem. Ale nie ma miejsca na sentymentalizm. To są
emocje, ale emocje bardzo silnych mężczyzn.
*Opuszcza pan nas już za
parę dni, do konkursu mamy jeszcze parę miesięcy, co pan będzie robił w Polsce,
do którego miasta pan wraca?
Wracam do domu, do Stalowej Woli. Będę na pewno
kilka dni w Warszawie, potem wracam do domu i postaram się zapomnieć o
wszystkim, co się działo przez ostatnich kilka miesięcy w Sydney i tak na
poważnie zaczną się przygotowania przedkonkursowe - dopiero wtedy.
*A co po konkursie?
Po konkursie miejmy nadzieję, że będą koncerty na
całym świecie! (śmieje się) A tak na poważnie: nie jadę z nastawieniem
na wygrywanie nagród. Jadę, żeby zaprezentować swoją wizję Chopina i mam
nadzieję, że komuś to przypadnie do gustu i jeszcze będę miał szansę gdzieś z
tym pojechać, gdzieś, komuś to zaprezentować.
*Nie tylko Chopina będzie
pan grał. Utwory innych kompozytorów też ma pan w swoim repertuarze.
Oczywiście! Od wczesnego baroku, do połowy
dwudziestego wieku. Oczywiście (uśmiecha się) z wielką preferencją na
utwory romantyczne.
*Wydaje mi się, że bardzo
dobrze pan wybrał, bo właśnie doskonale je pan interpretuje... Ja osobiście
życzę panu wielu sukcesów na całym świecie - w które nie wątpię, że będą pana
udziałem. Pamiętam jak kiedyś... gdy pierwszy raz usłyszałam pana grającego,
pomyślałam sobie: oto wielki prawdziwy talent! Bo nawet wśród uznanych,
koncertujących pianistow dawno nie słyszałam takiej ekspresji, zrozumienia
stylu, autentycznego, prawdziwego przeżycia jak w pana wykonaniu. Tak, że
wierzę, że na pewno zrobi pan światową karierę – czego z całego serca panu
życzę.
Dziękuję.
*I to, co przed chwilą
powiedziałam, to nie jest tylko moje zdanie, jest to zdanie wszystkich
słuchaczy, po każdym pana koncercie. I chciałam powiedzieć jeszcze - jako
dowcip - że nawet w komentarzach na Pulsie Polonii jest pan chwalony! Nigdy nie
czytałam tam żadnej uszczypliwej uwagi względem pana!... Mam nadzieję, że kiedy
już będzie pan bardzo sławny, to wróci pan do Australii na koncerty specjalnie
dla nas, dla Polonii. Będziemy czekać. Załatwimy najlepszy fortepian i
zapełnimy salę. Wróci pan do Australii?
Mam nadzieję... bo jest to kraj piękny i
przez ostatnich kilka tygodni miałem przyjemność zwiedzenia troszeczkę okolic -
wreszcie! - po kilku latach od przyjazdu i postanowiłem sobie jedno: wrócę tu
na pewno.
*Takiej obietnicy nie
można złamać! Przez te trzy lata zdążył pan polubić Australię, czy wyjeżdża pan
z dużym smutkiem?
Z olbrzymim smutkiem, ale z nadzieją, że ten
wyjazd nie oznacza końca i że za jakiś czas sprawy dobrze się ułożą i na pewno
tutaj wrócę.
*W imieniu australijskiej
Polonii, życzę panu bardzo wysokiej nagrody w Konkursie Chopinowskim, a potem
wielu, wielu sukcesów na całym świecie! I wracam jeszcze raz do tego samego:
proszę o nas nie zapominać - nawet jeśli będzie pan już bardzo sławny - prosimy
wrócić do nas na koncerty, wszyscy przyjdziemy!
Dziękuję ślicznie, oczywiście nie zapomnę –
jakże mógłbym! Dla tak wspaniałej publiczności zawsze znajdzie się miejsce w
moim kalendarzu koncertowym.
*Wobec tego - trzymamy
kciuki, żeby się panu jak najlepiej udało! I czekamy na pana powrót. Dziękuję
za rozmowę.
Dziękuję i zdecydowanie – do zobaczenia!