15 sierpnia 2020r.
Uroczystości w Kościele w Marayong, Sydney, z okazji Święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny,
100 Rocznicy Zwycięstwa nad bolszewikami w Bitwie Warszawskiej (Cudu nad Wisłą )
oraz Dnia Wojska Polskiego,
jak również 76 rocznicy Powstania Warszawskiego
i 81 rocznicy wybuchu Drugiej Wojny Światowej.
________________________________________Uroczystości w Kościele w Marayong, Sydney, z okazji Święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny,
100 Rocznicy Zwycięstwa nad bolszewikami w Bitwie Warszawskiej (Cudu nad Wisłą )
oraz Dnia Wojska Polskiego,
jak również 76 rocznicy Powstania Warszawskiego
i 81 rocznicy wybuchu Drugiej Wojny Światowej.
Po Mszy św. koncelebrowanej przez Prowincjała Chrystusowców Ks. Tadeusza Przybylaka oraz wielce patriotycznym kazaniu Ks. dr Antoniego Dudka zgromadziliśmy się przed Świątynią.
Apel Poległych prowadził Prezes SPK w Sydney Stanisław Żak.
Następnie udaliśmy się do Sali Jana Pawła II, gdzie miały miejsce okolicznościowe przemówienia oraz uroczysty koncert zatytułowany "OBYŚMY BYLI GODNI ICH RAN”. Uroczystościom patronowała Federacja Polskich Organizacji w Nowej Południowej Walii pod egidą Prezesa Adama Gajkowskiego.
Okolicznościowe przemówienia wygłosili: Ksiadz Prowincjal Tadeusz Przybylak oraz Konsul Generalna w Sydney Pani dr Monika Kończyk.
Główny wykład nt. Bitwy Warszawskiej wygłosił nasz historyk Pan Janusz Tydda ujmując znakomicie trudności z dostawami broni przez kraje ościenne, które to dostawy jakimś cudem ostatecznie dotarły na pola bitew przyczyniając się do ostatecznego zwycięstwa w wojnie 1920 roku.
Takimi przykładami było wysłanie broni z Węgier przez Rumunię do Polski oraz rozładowanie statku z broni na wagony przez brytyjskich żołnierzy w Gdańsku i wysłanie jej do Polski.
Koncert Patriotyczny, przygotowany przez siostrę Agnieszkę Misiak i Bożenę Szymańską, umiliły nam dzieci z Polskiej Szkoły Sobotniej w Marayong oraz nasi artyści: Bożena Szymańska, Małgorzata Żak i Wiesław Rogoliński.
Pragnę dodać, że w naszej uroczystości brali udział Dwaj Weterani, Żołnierze Powstania Warszawskiego: Ryszard Czeczucha i Jerzy Żelazowski, obaj 93- latkowie.
CHWAŁA BOHATEROM.
Okolicznościowe przemówienia wygłosili: Ksiadz Prowincjal Tadeusz Przybylak oraz Konsul Generalna w Sydney Pani dr Monika Kończyk.
Główny wykład nt. Bitwy Warszawskiej wygłosił nasz historyk Pan Janusz Tydda ujmując znakomicie trudności z dostawami broni przez kraje ościenne, które to dostawy jakimś cudem ostatecznie dotarły na pola bitew przyczyniając się do ostatecznego zwycięstwa w wojnie 1920 roku.
Takimi przykładami było wysłanie broni z Węgier przez Rumunię do Polski oraz rozładowanie statku z broni na wagony przez brytyjskich żołnierzy w Gdańsku i wysłanie jej do Polski.
Koncert Patriotyczny, przygotowany przez siostrę Agnieszkę Misiak i Bożenę Szymańską, umiliły nam dzieci z Polskiej Szkoły Sobotniej w Marayong oraz nasi artyści: Bożena Szymańska, Małgorzata Żak i Wiesław Rogoliński.
Pragnę dodać, że w naszej uroczystości brali udział Dwaj Weterani, Żołnierze Powstania Warszawskiego: Ryszard Czeczucha i Jerzy Żelazowski, obaj 93- latkowie.
CHWAŁA BOHATEROM.
Dr Ryszard Adams-Dzierzba
Zdjęcia i kamera: Krzysztof Mączyński
_______________________________________________________________________________
Uroczystości w Warszawie - 15 sierpnia 2020
____________________________________________________________
I w Kamerunie!....
Misja, którą prowadzi Ojciec Dariusz Godawa
Nie wiem, jak Was, ale mnie - redaktorkę tego bloga - zawsze ogarnia ogromne wzruszenie, gdy oglądam filmy z dzieciaczkami z tego sierocińca.
Są tak szczęśliwe, cudowne, że można płakać z radości, że jednak istnieje dobro i dobrzy ludzie na Ziemi.
I to szczęście dla dzieci stworzył polski misjonarz Ojciec Dariusz Godawa.
Nie trzeba nic więcej dodawać, trzeba tylko oglądać wszystkie filmy z nimi.
One powiedzą wszystko.
Są dostępne na Facebooku.
https://www.facebook.com/dariusz.op
_________________________________________________________________
Matka Boska Łaskawa - łaskami słynący wizerunek Matki Bożej patronującej Warszawie.
Jest kopią wizerunku Matki Bożej Łaskawej z Faenzy we Włoszech.
Jest kopią wizerunku Matki Bożej Łaskawej z Faenzy we Włoszech.
więcej:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Obraz_Matki_Bo%C5%BCej_%C5%81askawej_%E2%80%93_Patronki_Warszawy
Cud Nad Wisłą - Sto lat do odpracowania
Minęło sto lat od okresu w historii, w którym skumulowały się ważne wydarzenia dla ludzkości, a ich skutki odczuwamy do dzisiaj, często w sensie bardziej negatywnym, niż pozytywnym.
Trzy lata temu obchodziliśmy setną rocznicę objawień fatimskich, ale ich przesłanie ludzkość zignorowała, tym bardziej, im bardziej się od nich oddalamy. W tym samym roku minęło 100 lat od Rewolucji Październikowej, ale chyba nie było już nikogo, kto by tę rocznicę obchodził. Rok później – rocznica zakończenia Pierwszej Wojny Światowej i odzyskania przez Polskę niepodległości. W tym roku, 15-go sierpnia, czyli już za chwilę, będziemy mieli setną rocznicę Cudu Nad Wisłą, którego znaczenie, w moim odczuciu, przewyższa nawet odzyskanie niepodległości przez Polskę, bo zablokował inwazję barbarzyństwa bolszewizmu, niestety nie na długo.
Przez wiele lat o Cudzie Nad Wisłą słyszałem w różnych okolicznościach, ale nie trafiałem na szczegóły tego wydarzenia. Przyznam, że nie wykazałem się aktywnością, żeby je poznać. Jakiś czas temu wpadł mi w ręce numer 45 czasopisma “Love One Another” (angielska wersja czasopisma “Miłujcie Się”) i artykuł “Fatima and the Miracle of the Vistula”, z którego po raz pierwszy dowiedziałem czym był “Cud nad Wisłą”.
Po długotrwałych zmaganiach polskie wojska cofały się pod naporem przeważającej liczebnie Armii Czerwonej i w dniach 14-15 sierpnia 1920 roku stanęły na przedpolach Warszawy. To był koniec, wojsko polskie nie miało szans obrony Warszawy. Byłby to koniec polskiej państwowości, a może i koniec narodu polskiego przetopionego w bolszewickim tyglu. Trudno to opisać co się w Polsce wtedy działo w naszym zlaicyzowanym wieku internetu. Wtedy ludzie potrafili się modlić, na miarę tego, jaka była ich wiara w Boga. Na kolanach była nie tylko Warszawa, ale cała Polska. Biskupi rozesłali listy do innych Kościołów i do Papieża z prośbą o modlitwę wspierającą.
Polskie wojska poniosły takie straty, że brakowało ludzi do obrony. Do oddziałów dołączyli najmłodsi z poborów i ochotnicy, którzy nie mieli żadnego przeszkolenia wojskowego. I wtedy wydarzył się cud autentyczny, Boża interwencja. Matka Boska Łaskawa, patronka stolicy, dwukrotnie pojawiła się na niebie i zagrodziła Armii Czerwonej drogę do Warszawy. Jaśniejąca postać Matki Boskiej jakby odbijała pociski armatnie wystrzeliwane przez Rosjan, które zawracały i godziły w strzelających. Rosjanie w panice rzucili się do ucieczki. Polscy żołnierze nie widzieli Matki Boskiej, więc prawdopodobnie byli bardzo zdezorientowani, co się dzieje i kto im pomógł w kontrataku. Atak oddziałów pod dowództwm Piłsudskiego na tyły wroga w celu okrążenia był planowany na 16 sierpnia, czyli już po “cudzie”.
Gorąco polecam wywiad z p. Ewą Storożyńską, współautorką książki “Matka Boża Łaskawa a cud nad Wisłą” na YouTube:
„CUD! Warszawa była NA KOLANACH! A Maryja... rzucała pociskami?”
Jest to bardzo obszerny wywiad, z historią obrazu Matki Boskiej Łaskawej i jak to się stało, że została patronką Warszawy.
Ostatnio trafiłem na książkę gen. Lucjana Żeligowskiego „Wojna w roku 1920 – wspomnienia i rozważania”. Gen. Żeligowski dowodził ważnym odcinkiem obrony Warszawy, właśnie tam, gdzie pojawiła się Matka Boska, ale w jego wspomnieniach nie znalazłem nic o ‘cudzie’, napisał tylko:
„Dla szerokich mas dzień 15 sierpnia stał się legendą – dniem ‘Cudu nad Wisłą’. Historii to nie wystarcza.”(str. 133)
Oczywiście historia nie zajmuje się cudami, ale dla mnie ‘historia’ nie wystarcza, jeśli nie daje się pogodzić z logicznym myśleniem. Gen Żeligowski potwierdza informację o żołnierzach nieprzygotowanych do walki:
„Oficerowie i szeregowi tego batalionu wyglądali dobrze i zdawali się w pełni doceniać powagę sytuacji. Było tam jednak dużo szeregowych, którzy ani razu w życiu nie strzelali.” (str. 95)
„Ostatnia walka w pierwszej linii, prowadzona na wielkiej przestrzeni i bez odwodów, mogła zdemoralizować i silniejszą jednostkę. Prócz tego dywizja ta została uzupełniona w większości żołnierzem młodym, w boju niedoświadczonym.” (str. 104)
Gen. Żeligowski nie przyznał się do ‘Cudu’ na stronach swojej książki, ale opisując wydarzenia z 15 sierpnia podaje fakty będące w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem, a więc coś się wydarzyło, o czym nie pisze. Kontratak na wojska rosyjskie miał się rozpocząć o świcie, ale batalion porucznika Pogonowskiego zaatakował wroga wcześniej:
“O godzinie 1-ej w nocy zaatakował on Wólkę Radzymińską. Wólka Radzymińska znajdowała się wówczas na tyłach tych pułków 27-ej dywizji sowieckiej, które szły na Izabelin w kierunku Jabłonny. Pułki rosyjskie, słysząc silną strzelaninę na swoich tyłach zatrzymały się i poczęły się cofać.”
I dalej:
“Wedle mego przekonania, w tym miejscu odwróciła się karta wojny, nastąpił przełom u nas i u Rosjan. Od chwili tego natarcia rozpoczęły odwrót trzy, zwycięsko i niepowstrzymanie dotąd idące brygady, a także 21-a dywizja z Słupna, odwrotem tym stwarzając chaos i zamieszanie.”(str. 108)
Gdzie tu sens i logika. Oddział por. Pogonowskiego został doszczętnie rozbity, a on sam, śmiertelnie ranny zginął na placu boju. Batalion Pogonowskiego to było prawdopodobnie około 300 żołnierzy, a jeden wystraszony pułk, to około półtora tysiąca, a dywizje, brygady – strach pomyśleć. Dokonać tego mogła tylko Boża interwencja, jak to wcześniej napisałem. Według p. Storożyńskiej przed wojną cenzura nie pozwalała wspominać o cudzie. Czyżby gen. Żeligowski tak manewrował, żeby o ‘Cudzie’ nie napisać, ale napisać, tego się nie dowiemy. W końcowych fragmentach książki gen. Żeligowski pisze:
“Mówiąc nawiasem, wydaje mi się, iż byłoby może lepiej unikać tych ‘wstydliwych zakątków historii’ – jak je nazywa Marszałek Piłsudski – i nie poddawać ich pod dyskusję Europy.” (str. 171)
Czy Marszałek miał tu na myśli ‘Cud’, czy jakieś inne wydarzenia, nie zostało to sprecyzowane w tym miejscu.
Oczywiście w PRL-u o ‘Cudzie’ nikt nie miał prawa nawet pomyśleć. Tak więc minęło 100 lat zacierania śladów o ‘Cudzie’. Jestem pewien, że Matka Boska Łaskawa na pewno nie jest pamiętliwa i nam to wybaczy, ale musimy jakoś odpracować te lata. Tutaj warto wspomnieć, że Matka Boska Łaskawa zasłynęła w dawnych wiekach chroniąc ludzi we Włoszech od epidemii. Może warto było by przypomnieć o tych nadzwyczajnych Łaskach i zamiast czekać w kagańcach na szczepionki Billa Gatesa, wziąć do ręki Różaniec.
Leszek Szymański
Sydney 19.07.20
Matka Boska Łaskawa - Patronka Warszawy
Minęło sto lat od okresu w historii, w którym skumulowały się ważne wydarzenia dla ludzkości, a ich skutki odczuwamy do dzisiaj, często w sensie bardziej negatywnym, niż pozytywnym.
Trzy lata temu obchodziliśmy setną rocznicę objawień fatimskich, ale ich przesłanie ludzkość zignorowała, tym bardziej, im bardziej się od nich oddalamy. W tym samym roku minęło 100 lat od Rewolucji Październikowej, ale chyba nie było już nikogo, kto by tę rocznicę obchodził. Rok później – rocznica zakończenia Pierwszej Wojny Światowej i odzyskania przez Polskę niepodległości. W tym roku, 15-go sierpnia, czyli już za chwilę, będziemy mieli setną rocznicę Cudu Nad Wisłą, którego znaczenie, w moim odczuciu, przewyższa nawet odzyskanie niepodległości przez Polskę, bo zablokował inwazję barbarzyństwa bolszewizmu, niestety nie na długo.
Przez wiele lat o Cudzie Nad Wisłą słyszałem w różnych okolicznościach, ale nie trafiałem na szczegóły tego wydarzenia. Przyznam, że nie wykazałem się aktywnością, żeby je poznać. Jakiś czas temu wpadł mi w ręce numer 45 czasopisma “Love One Another” (angielska wersja czasopisma “Miłujcie Się”) i artykuł “Fatima and the Miracle of the Vistula”, z którego po raz pierwszy dowiedziałem czym był “Cud nad Wisłą”.
Po długotrwałych zmaganiach polskie wojska cofały się pod naporem przeważającej liczebnie Armii Czerwonej i w dniach 14-15 sierpnia 1920 roku stanęły na przedpolach Warszawy. To był koniec, wojsko polskie nie miało szans obrony Warszawy. Byłby to koniec polskiej państwowości, a może i koniec narodu polskiego przetopionego w bolszewickim tyglu. Trudno to opisać co się w Polsce wtedy działo w naszym zlaicyzowanym wieku internetu. Wtedy ludzie potrafili się modlić, na miarę tego, jaka była ich wiara w Boga. Na kolanach była nie tylko Warszawa, ale cała Polska. Biskupi rozesłali listy do innych Kościołów i do Papieża z prośbą o modlitwę wspierającą.
Polskie wojska poniosły takie straty, że brakowało ludzi do obrony. Do oddziałów dołączyli najmłodsi z poborów i ochotnicy, którzy nie mieli żadnego przeszkolenia wojskowego. I wtedy wydarzył się cud autentyczny, Boża interwencja. Matka Boska Łaskawa, patronka stolicy, dwukrotnie pojawiła się na niebie i zagrodziła Armii Czerwonej drogę do Warszawy. Jaśniejąca postać Matki Boskiej jakby odbijała pociski armatnie wystrzeliwane przez Rosjan, które zawracały i godziły w strzelających. Rosjanie w panice rzucili się do ucieczki. Polscy żołnierze nie widzieli Matki Boskiej, więc prawdopodobnie byli bardzo zdezorientowani, co się dzieje i kto im pomógł w kontrataku. Atak oddziałów pod dowództwm Piłsudskiego na tyły wroga w celu okrążenia był planowany na 16 sierpnia, czyli już po “cudzie”.
Gorąco polecam wywiad z p. Ewą Storożyńską, współautorką książki “Matka Boża Łaskawa a cud nad Wisłą” na YouTube:
„CUD! Warszawa była NA KOLANACH! A Maryja... rzucała pociskami?”
Jest to bardzo obszerny wywiad, z historią obrazu Matki Boskiej Łaskawej i jak to się stało, że została patronką Warszawy.
Ostatnio trafiłem na książkę gen. Lucjana Żeligowskiego „Wojna w roku 1920 – wspomnienia i rozważania”. Gen. Żeligowski dowodził ważnym odcinkiem obrony Warszawy, właśnie tam, gdzie pojawiła się Matka Boska, ale w jego wspomnieniach nie znalazłem nic o ‘cudzie’, napisał tylko:
„Dla szerokich mas dzień 15 sierpnia stał się legendą – dniem ‘Cudu nad Wisłą’. Historii to nie wystarcza.”(str. 133)
Oczywiście historia nie zajmuje się cudami, ale dla mnie ‘historia’ nie wystarcza, jeśli nie daje się pogodzić z logicznym myśleniem. Gen Żeligowski potwierdza informację o żołnierzach nieprzygotowanych do walki:
„Oficerowie i szeregowi tego batalionu wyglądali dobrze i zdawali się w pełni doceniać powagę sytuacji. Było tam jednak dużo szeregowych, którzy ani razu w życiu nie strzelali.” (str. 95)
„Ostatnia walka w pierwszej linii, prowadzona na wielkiej przestrzeni i bez odwodów, mogła zdemoralizować i silniejszą jednostkę. Prócz tego dywizja ta została uzupełniona w większości żołnierzem młodym, w boju niedoświadczonym.” (str. 104)
Gen. Żeligowski nie przyznał się do ‘Cudu’ na stronach swojej książki, ale opisując wydarzenia z 15 sierpnia podaje fakty będące w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem, a więc coś się wydarzyło, o czym nie pisze. Kontratak na wojska rosyjskie miał się rozpocząć o świcie, ale batalion porucznika Pogonowskiego zaatakował wroga wcześniej:
“O godzinie 1-ej w nocy zaatakował on Wólkę Radzymińską. Wólka Radzymińska znajdowała się wówczas na tyłach tych pułków 27-ej dywizji sowieckiej, które szły na Izabelin w kierunku Jabłonny. Pułki rosyjskie, słysząc silną strzelaninę na swoich tyłach zatrzymały się i poczęły się cofać.”
I dalej:
“Wedle mego przekonania, w tym miejscu odwróciła się karta wojny, nastąpił przełom u nas i u Rosjan. Od chwili tego natarcia rozpoczęły odwrót trzy, zwycięsko i niepowstrzymanie dotąd idące brygady, a także 21-a dywizja z Słupna, odwrotem tym stwarzając chaos i zamieszanie.”(str. 108)
Gdzie tu sens i logika. Oddział por. Pogonowskiego został doszczętnie rozbity, a on sam, śmiertelnie ranny zginął na placu boju. Batalion Pogonowskiego to było prawdopodobnie około 300 żołnierzy, a jeden wystraszony pułk, to około półtora tysiąca, a dywizje, brygady – strach pomyśleć. Dokonać tego mogła tylko Boża interwencja, jak to wcześniej napisałem. Według p. Storożyńskiej przed wojną cenzura nie pozwalała wspominać o cudzie. Czyżby gen. Żeligowski tak manewrował, żeby o ‘Cudzie’ nie napisać, ale napisać, tego się nie dowiemy. W końcowych fragmentach książki gen. Żeligowski pisze:
“Mówiąc nawiasem, wydaje mi się, iż byłoby może lepiej unikać tych ‘wstydliwych zakątków historii’ – jak je nazywa Marszałek Piłsudski – i nie poddawać ich pod dyskusję Europy.” (str. 171)
Czy Marszałek miał tu na myśli ‘Cud’, czy jakieś inne wydarzenia, nie zostało to sprecyzowane w tym miejscu.
Oczywiście w PRL-u o ‘Cudzie’ nikt nie miał prawa nawet pomyśleć. Tak więc minęło 100 lat zacierania śladów o ‘Cudzie’. Jestem pewien, że Matka Boska Łaskawa na pewno nie jest pamiętliwa i nam to wybaczy, ale musimy jakoś odpracować te lata. Tutaj warto wspomnieć, że Matka Boska Łaskawa zasłynęła w dawnych wiekach chroniąc ludzi we Włoszech od epidemii. Może warto było by przypomnieć o tych nadzwyczajnych Łaskach i zamiast czekać w kagańcach na szczepionki Billa Gatesa, wziąć do ręki Różaniec.
Leszek Szymański
Sydney 19.07.20
Matka Boska Łaskawa - Patronka Warszawy
Obraz znajduje się u Jezuitów
w Sanktuarium NMP Łaskawej,
ul Świętojańska 10. Warszawa.
Warto zauważyć,
że obojętnie czy obraz ten znajduje się z lewej, czy z prawej strony
Matka Boska patrzy wprost w twarz oglądającego portret.
w Sanktuarium NMP Łaskawej,
ul Świętojańska 10. Warszawa.
Warto zauważyć,
że obojętnie czy obraz ten znajduje się z lewej, czy z prawej strony
Matka Boska patrzy wprost w twarz oglądającego portret.
___________________________________________________________________________________________________