Idą święta...
Przypominam sobie, jak je kiedyś uwielbiałam. Kojarzyły mi się zawsze z wypiekami Babci i pysznymi pierogami z kapustą własnej roboty. Ucierałam własnoręcznie mak na makowce i drżałam, by świeczki na choince nie zapaliły drzewka. Mój komuszy ojciec zawsze w święta robił awanturę, a my kryliśmy się w drugim pokoju, by dzielić się opłatkiem. Wszystko powtarzało się przez wiele lat. Zło idzie w parze z dobrem i daje o sobie znać. Nie ma się co łudzić, że jest inaczej.
A dzisiaj? kto wyczekuje świąt? Sklepy pilnują handlu, celebrują sztuczne światełka, drzewka i jeszcze jesienią zwiastują teraz już nie Boże Narodzenie, a tzw. święta zimowe. Nazewnictwo poszło na kompromis z wyznawcami innej wiary, która na kompromis z kolei z nami iść nie chce. Innowiercy podpalają kościoły, mordują w nich księży, niszczą krzyże, figurki. Narodziny Chrystusa stają się głównie okazją do przejedzenia, przepicia i pozapalania jak największej ilości światełek, bo ładnie.
Króluje nam nie Chrystus, a komercja.
A za nią idzie szpan. Stół ma być wypasiony, choinka wystrojona, my w kościele też i fajnie, jak podjeżdża się bryką, która wzbudza zazdrość.
Nie kochani, nie czarujmy się, przywiązujemy wciąż większą wagę do materii niż ducha.
Pytano mnie, jak przebiegają święta poza granicami, gdzie bywam. A co tu opisywać? Nie utonę w narracji i bajkopisarstwie. Zarówno w UK, we Francji jak i w Niemczech nie dostrzegam różnic. Lecą w radiu piękne piosenki, a jakże, kłaniają się Mikołaje, tylko brać pożyczkę lub portfel utuczyć.
Tutaj i we Francji święta trwają praktycznie jeden dzień, jest świąteczna kolacja, gra pozorów, wymiana zdań w stylizowanej kokieterii i po. Jest jeden dzień wolny od pracy, kto jeszcze w coś wierzy, ten biegnie do kościoła. Najczęściej sąsiadują ze sobą ewangelickie z katolickimi. Dla mnie od kilku ładnych lat, święta są dniami roboczymi, gdyż z racji zadań nie mogę pozwolić sobie na wolne. W UK mój miły kościół przerobiono na kawiarenkę, a we Francji kilka już spalono.
Laicyzuje nam się Europa, wiara nie jest w modzie, chociaż jeszcze w Polsce realia temu chcą zaprzeczać. Modlimy się, wierzymy, a czasem nawet dewociejemy.
Obserwuję to wszystko bez dawnej egzaltacji. Umarło we mnie, a może postarzało się to dziecko, które nie umiało wyrosnąć z miłości do kartek świątecznych, Bozi, która dała się uprosić o świąteczny śnieg, smaku kakaa, gorącego i wzmacniającego, podawanego przez Babcię, która absolutnie nie umiała opowiadać bajek, a jedynie straszyła mnie na dobranoc duchami.
Każdy ma swojego bzika.
Poginęły mi piękne czarno białe kartki, umarły osoby z mojej rodzinnej opowieści, wkoło mnie zieje pustką... Mąż dzisiaj samotny i daleko, córka zapracowana w zdziczałej Francji, w Paryżu powrót do domu w godzinach wieczornych trwa około 3 godzin, a ja - wśród obcych mi ludzi, postawionych na mojej drodze jak głazy.
Czy się skarżę? No cóż, wzorem mojego amerykańskiego brata nie dbam o zęby aż na tyle, by je nieustannie pokazywać w wystudiowanym uśmiechu, tak popularnym w USA.
Idą święta.. i starzeję się razem z każdymi. Stawiają kropkę nad każdym moim przeżytym rokiem, bo też zdarzyło mi się urodzić w grudniu.
Chciałabym kiedyś spędzić je GODNIE. Bez wypasu, szpanu, na odludziu, z jedynie bochenkiem chleba, wzmacniającą zupą i głęboką refleksją dotyczącą tego czasu. Spokojnie i cicho, z kolędą, czekając na wizytę Jezusa.
Taka to moja kolejna kartka świąteczna z życzeniami.
Oby to, co najwartościowsze zawitało w nasze domy. I wiem, że uda się to połowicznie, bo bajki to do siebie mają, że są siostrami legend. Trochę w nich prawdy, a trochę...
17.12.19
_____________________________________________________________________________________________________
No i kolejny jedenasty.
Ostatnio tego dnia, raz w roku, zupełnie nie umiem się ubrać. Mąż przypina kotylion, a ja zastanawiam się, w którą kurtkę się wcisnąć. Jak zwykle za ciasna, za gruba, niedobrana, a ja papuzia. Bywa, że człowiek przestaje się mieścić w swojej przeszłości i musi ją odpuścić. Nie będę szczuplejsza, nie będę ładniejsza, ale za to wciąż jestem. Można się cieszyć, jak w piosence „ja to się cieszę byle czym”.
Dzień nawet słoneczny, ludziska się zbierają...
Dwa lata temu byli kodziarze, dzisiaj coś ich nie widać. Organizują się w małe pohukujące grupki, ale już mało kto nabiera się na ich protesty.
Towarzystwo eleganckie, odświętne, z dala już czuć smażące się okazjonalne kiełbaski. W końcu raz w roku odżywa ta świadomość polskości. Stadna reakcja i zadowolenie. Pompatyczne wyjściówki, chorągiewki, uśmiechy i pan z mikrofonem, który jednostajnym głosem oznajmia. Idą ludzie, idą i fajnie. Bycie Polakiem tego dnia zobowiązuje. Przynajmniej do zadowolenia.
Ale... my jako naród, to od lat cieszymy się połowicznie nawet wtedy, gdy jest powód. Bo połowicznie nas opłacają, bo połowicznie wykonują plany, połowicznie się sprawdza, co miało się sprawdzić... Wszystko jakieś takie niedokończone i czeka na siebie. Sądy na reformę, winni na karę, ukradzione na oddanie, wyrzuceni z mieszkań na powrót itd. A najbardziej czeka na siebie demokracja wciąż przebrana na rzekomą. Miała być oceaniczna, a jest raptem dopływowa.
Towarzystwo eleganckie, odświętne, z dala już czuć smażące się okazjonalne kiełbaski. W końcu raz w roku odżywa ta świadomość polskości. Stadna reakcja i zadowolenie. Pompatyczne wyjściówki, chorągiewki, uśmiechy i pan z mikrofonem, który jednostajnym głosem oznajmia. Idą ludzie, idą i fajnie. Bycie Polakiem tego dnia zobowiązuje. Przynajmniej do zadowolenia.
Ale... my jako naród, to od lat cieszymy się połowicznie nawet wtedy, gdy jest powód. Bo połowicznie nas opłacają, bo połowicznie wykonują plany, połowicznie się sprawdza, co miało się sprawdzić... Wszystko jakieś takie niedokończone i czeka na siebie. Sądy na reformę, winni na karę, ukradzione na oddanie, wyrzuceni z mieszkań na powrót itd. A najbardziej czeka na siebie demokracja wciąż przebrana na rzekomą. Miała być oceaniczna, a jest raptem dopływowa.
Komunistyczna scheda wbrew okrzykom „raz sierpem, raz młotem czerwona chołotę" ma się okazale, przeżywa swój regres i niczym hydra obrasta w podwójne głowy. Tym razem Cimoszewiczów, Millerów, Czarzastych...
Symbole zdegenerowanego czasu wracają z całą siłą.
Są w europarlamencie, na mównicach, udzielają wywiadów...
A w Warszawie znikają piękne nazwy ulic, z na przykład bohaterską Inką, w ich miejsce pojawiają się nazwy stare, z mroków PRL-u, a za nimi ciągiem wzorce zachowań stare, z pierwszych stron Trubuny Ludu - kłamstwa, obietnice, przekłamania...
A ja, świadoma tego bajzlu, idę z tą moją chorągiewką. Utyta, tracąca swą urodę i siłę stawów kolanowych, przygarbiona starsza pani, której komuna niczego nie odpuściła, z wyjątkiem internowania.
A ja, świadoma tego bajzlu, idę z tą moją chorągiewką. Utyta, tracąca swą urodę i siłę stawów kolanowych, przygarbiona starsza pani, której komuna niczego nie odpuściła, z wyjątkiem internowania.
Cieszę się, bo zawsze to niepodległość, chociaż taka polska, czyli podległa dyżurnie z marszu. Jak nie ZSRR to UE, to Niemcom to USA, to jakimś urzędom unijnym...
Chce premier Morawiecki Mateusz zrobić coś porządnego, to go nawet z expose na mównicę nie chcą wpuścić, zakrzykują... Wybrańce ludu polskiego na ich wzór i podobieństwo.
I widzę jakieś krzykliwe jachirki, niczym zwiastuny narodowej klęski, wymachujące jak wizytówką napisem HAŃBA. Hańba, bo jest msza, hańba, bo faceci po rękach całują, hańba, bo hańba i już. Tak ma zostać i tak już pewnie będzie. Zawsze hańba i krzykliwie. Jak w przedstawieniu "Klątwa", równie scenicznie czy obscenicznie, równie teatralnie, równie idiotycznie, bo jak panuje moda na morderstwo zasad, to zasadą staje się paradoks. W imię niepodległości zabija się niepodległość.
I widzę jakieś krzykliwe jachirki, niczym zwiastuny narodowej klęski, wymachujące jak wizytówką napisem HAŃBA. Hańba, bo jest msza, hańba, bo faceci po rękach całują, hańba, bo hańba i już. Tak ma zostać i tak już pewnie będzie. Zawsze hańba i krzykliwie. Jak w przedstawieniu "Klątwa", równie scenicznie czy obscenicznie, równie teatralnie, równie idiotycznie, bo jak panuje moda na morderstwo zasad, to zasadą staje się paradoks. W imię niepodległości zabija się niepodległość.
NO I MAMY W TEJ NIEPODLEGŁEJ POSPOLITĄ UPADŁOŚĆ. Bo tylko o niej można mówić, gdy Bogiem staje bożek, kościołem teatr, rodziną uczestnicy orgii, szkołą seksu pornografia, a wytyczną aborcja i eutanazja.
Chyba nic tu po mnie, myślę sobie, ale idę. W końcu idąc, gdzieś się zawsze dociera.. Cmentarze nam to proroczo obiecują.
A moim krokom wtóruje takie, jakże trójmiejskie wycie. Zostaję po drodze „pisiorem", „ohydną babą", "starą kretynką", „głupią pizdą" itd. Itp. jak u Osieckiej.
No cóż, w tym pochodzie podległych niepodległych przyłączyłam się do PiSu. Z tej racji już zasługuję na rozstrzelanie. W trójmieście nie akceptuje się mi podobnych, jak nie akceptuje się dobrej zmiany, wyboru większości, nawrotu do idei chrześcijaństwa. Teraz ma być INACZEJ.
Ksiądz ma występować w durszlaku i patronować popularyzacji filmu „Kler", dzieci mają się przebierać w szkołach w piątki i wiedzieć, że płeć jest abstrakcją i nie istnieje. Sukcesem ich życia ma być fakt, że ich nie wyskrobano, ale... zawsze mogą wybrać eutanazję na życzenie.
Chyba nic tu po mnie, myślę sobie, ale idę. W końcu idąc, gdzieś się zawsze dociera.. Cmentarze nam to proroczo obiecują.
A moim krokom wtóruje takie, jakże trójmiejskie wycie. Zostaję po drodze „pisiorem", „ohydną babą", "starą kretynką", „głupią pizdą" itd. Itp. jak u Osieckiej.
No cóż, w tym pochodzie podległych niepodległych przyłączyłam się do PiSu. Z tej racji już zasługuję na rozstrzelanie. W trójmieście nie akceptuje się mi podobnych, jak nie akceptuje się dobrej zmiany, wyboru większości, nawrotu do idei chrześcijaństwa. Teraz ma być INACZEJ.
Ksiądz ma występować w durszlaku i patronować popularyzacji filmu „Kler", dzieci mają się przebierać w szkołach w piątki i wiedzieć, że płeć jest abstrakcją i nie istnieje. Sukcesem ich życia ma być fakt, że ich nie wyskrobano, ale... zawsze mogą wybrać eutanazję na życzenie.
Przykładem sądowej sprawiedliwości, z którym należy się oswajać, jest niejaki Najsztub grasujący po Warszawie. (Podobno pojawiają się znaki ostrzegawcze na ulicach, po których jeździ).
Przyszłość jawi nam się nowoczesna, niebanalna, tęczowa, bogata w kolorystykę i innowacje. W końcu wkroczyliśmy z tą niepodległością do Europy i musimy się w niej odnaleźć. A komu się nie podoba, niech wsiada w następnego Tupolewa i odlatuje. Tak będzie najlepiej. Pewien kwiecień już pokazał, jak robi się porządek z niewygodnymi.
11 listopada już za mną. Kolejny za rok. Rocznice się mnożą, może i za nimi nadąży Polska, bo czym więcej jej wszędzie, tym normalniej.
11 listopada już za mną. Kolejny za rok. Rocznice się mnożą, może i za nimi nadąży Polska, bo czym więcej jej wszędzie, tym normalniej.
Chyba że cały czas chodzi nam o Polin... czasem się gubię.
24.11.19
____________________________________________________________________________________________________________
JUŻ PO.
Głowa pęka i rośnie niesmak. Zmęczenie odbiera uśmiech.
24.11.19
____________________________________________________________________________________________________________
JUŻ PO.
Głowa pęka i rośnie niesmak. Zmęczenie odbiera uśmiech.
13 października byłam na nogach już od 5 rano. Jako członek komisji przy wyborach przepracowałam non stop kilkanaście godzin. To naprawdę ciężka praca, żmudne liczenie, twarde krzesło i odmowa współpracy ze strony kręgosłupa. Nie pomagały tabletki, a ospałe dowodzenie komisją dołowało jak rzadko.
Rozdawałam uśmiechy, zachowałam kulturę.
Zapewne dla patrzącego z boku,wyglądałam jak uosobienie życzliwości.
Tak wyglądają obrazy pozoru.
Pozoru, bo przecież dobrze wiem, gdzie mieszkam i z kim mam do czynienia. Czyli jaka jest większość tego miasta. Został mi jedynie DOMYSŁ, kto tu jeszcze pomyślał, a kto głowę zamienił na głąb.
Karty rosły w urnie, mi mina rzedła. Komisja dobrała mi się mixowa, znalazły się wszystkie w niej opcje partyjne, a zacne PiS reprezentowały zaawansowane wiekiem dziadki, dla których każdy ruch wyznaczało cierpienie.
I były manifestacje. Jakiś frustrat wpadł z okrzykiem, że pluje na tzw. dobrą zmianę i splunął. Sobie na buta, jak zauważyłam. Potem w tej ekscytacji mylnie wypełnił kartę. Ucieszyło mnie to. Statystyczny POlaczek sam siebie ukarał. WYMOWNE.
Byli tez ojcowie dzieciom, którzy malowali na kartach różne narządy, a dzieci ich strofowały, stąd wiem.
Byli i obrażeni na świat. Nadąsani i najwyraźniej wściekli, że muszą (?) wziąć kartę. Jeden z obrażonych nawet kazał się nam przepraszać i oczekiwał podziękowania, że jest.
Rozdawałam uśmiechy, zachowałam kulturę.
Zapewne dla patrzącego z boku,wyglądałam jak uosobienie życzliwości.
Tak wyglądają obrazy pozoru.
Pozoru, bo przecież dobrze wiem, gdzie mieszkam i z kim mam do czynienia. Czyli jaka jest większość tego miasta. Został mi jedynie DOMYSŁ, kto tu jeszcze pomyślał, a kto głowę zamienił na głąb.
Karty rosły w urnie, mi mina rzedła. Komisja dobrała mi się mixowa, znalazły się wszystkie w niej opcje partyjne, a zacne PiS reprezentowały zaawansowane wiekiem dziadki, dla których każdy ruch wyznaczało cierpienie.
I były manifestacje. Jakiś frustrat wpadł z okrzykiem, że pluje na tzw. dobrą zmianę i splunął. Sobie na buta, jak zauważyłam. Potem w tej ekscytacji mylnie wypełnił kartę. Ucieszyło mnie to. Statystyczny POlaczek sam siebie ukarał. WYMOWNE.
Byli tez ojcowie dzieciom, którzy malowali na kartach różne narządy, a dzieci ich strofowały, stąd wiem.
Byli i obrażeni na świat. Nadąsani i najwyraźniej wściekli, że muszą (?) wziąć kartę. Jeden z obrażonych nawet kazał się nam przepraszać i oczekiwał podziękowania, że jest.
Hm... nasza mentalność...
Młodzi chwalili się wyborem konfederacji. Jakby ta odmienność wzmacniała ich byt. Chcą INACZEJ, nie jest ważne, co i jak, byle INACZEJ. I nawet jeśli owo "inaczej" będzie jedynie powtórką retro, ich cieszy. Mają czas. Mogą psuć. Ich pokolenie należy jeszcze do maratończyków. Ze mną jest trochę gorzej....
Są i babcie. Ślepe, głuche, ale w myśl "każdy głos się liczy", pilnowane przez wnuków kreślą krzyżyki w kratkach wybrańców. Taki mały prezent dla wnuka za laurkę.
Galeria ludzka... charaktery i charakterki... niedokochani, niedopieszczeni, niedbale wychowani lub zbyt starannie, zapuszczeni emocjonalnie i opuszczeni... Polacy i POlaczki...
Ja wiem, że moje krzyżyki będą stać przy Horale i Bełbocie, ale gdy już zliczam głosy, po raz może piąty, ogarnia mnie smutek. Rośnie grupka kart z Rybickim, Bełbot nie ma przebicia. Ktoś pyta "a kto to jest? w ogóle go nie znam, jakiś mało charyzmatyczny".
Horała na szczęście jest uszanowany, przebiła go jedynie Nowacka. Myślę sobie "a więc jednak, jego konsekwencja w postawie daje owoce".
W tym piekle sejmowym trzeba umieć drwić, zachować dystans, nie oddawać "piłki" i grać twardo. To nie miejsce dla psychopatów i nadwrażliwców. Tu człowiek staje się graczem, a wszelkie jego odchyły jaskrawo się uwidaczniają.
TO JAK DA SOBIE RADĘ KOLEKCJA NOWYCH Z OSOBNIKAMI SPOD ZNAKU PÓŁGŁÓWKA? CO ZWOJUJĄ, ZACZYNAJĄC OD POZWÓW SĄDOWYCH? CZY ABY NA PEWNO SALA SEJMOWA JEST DLA NICH LEPSZA OD POCZEKALNI W PORADNI ZDROWIA PSYCHICZNEGO?
No cóż. Polacy wybrali. Jak już wiemy. Gadające głowy zarzucają nas wnioskami, a my toniemy w lękach. Będzie gorzej czy lepiej? Cyrk polski nabierze rozpędu, czy nie..
Najważniejsze, że dalej rządzi PiS. JEST WIĘC SZANSA. I dużo do zrobienia.
Młodzi chwalili się wyborem konfederacji. Jakby ta odmienność wzmacniała ich byt. Chcą INACZEJ, nie jest ważne, co i jak, byle INACZEJ. I nawet jeśli owo "inaczej" będzie jedynie powtórką retro, ich cieszy. Mają czas. Mogą psuć. Ich pokolenie należy jeszcze do maratończyków. Ze mną jest trochę gorzej....
Są i babcie. Ślepe, głuche, ale w myśl "każdy głos się liczy", pilnowane przez wnuków kreślą krzyżyki w kratkach wybrańców. Taki mały prezent dla wnuka za laurkę.
Galeria ludzka... charaktery i charakterki... niedokochani, niedopieszczeni, niedbale wychowani lub zbyt starannie, zapuszczeni emocjonalnie i opuszczeni... Polacy i POlaczki...
Ja wiem, że moje krzyżyki będą stać przy Horale i Bełbocie, ale gdy już zliczam głosy, po raz może piąty, ogarnia mnie smutek. Rośnie grupka kart z Rybickim, Bełbot nie ma przebicia. Ktoś pyta "a kto to jest? w ogóle go nie znam, jakiś mało charyzmatyczny".
Horała na szczęście jest uszanowany, przebiła go jedynie Nowacka. Myślę sobie "a więc jednak, jego konsekwencja w postawie daje owoce".
W tym piekle sejmowym trzeba umieć drwić, zachować dystans, nie oddawać "piłki" i grać twardo. To nie miejsce dla psychopatów i nadwrażliwców. Tu człowiek staje się graczem, a wszelkie jego odchyły jaskrawo się uwidaczniają.
TO JAK DA SOBIE RADĘ KOLEKCJA NOWYCH Z OSOBNIKAMI SPOD ZNAKU PÓŁGŁÓWKA? CO ZWOJUJĄ, ZACZYNAJĄC OD POZWÓW SĄDOWYCH? CZY ABY NA PEWNO SALA SEJMOWA JEST DLA NICH LEPSZA OD POCZEKALNI W PORADNI ZDROWIA PSYCHICZNEGO?
No cóż. Polacy wybrali. Jak już wiemy. Gadające głowy zarzucają nas wnioskami, a my toniemy w lękach. Będzie gorzej czy lepiej? Cyrk polski nabierze rozpędu, czy nie..
Najważniejsze, że dalej rządzi PiS. JEST WIĘC SZANSA. I dużo do zrobienia.
Przy tych wyborach ujawniła się też twarz narodu. W niektórych miejscach przerażająca.
Głupota w nim rozkwita i cynizm. Wartości znaczna część nihilizuje. Zasada, że cel uświęca środki, ma się wciąż dobrze.
A w tej mozaice "widzimisię" wszystko może się jeszcze zdarzyć.
19.10.19
____________________________________________________________________________________________________
Żyję w Polsce już wiele lat. Doświadczyłam komuny, doświadczam zmiany po niej. Dlatego właśnie zdecydowałam, że MUSZĘ uczestniczyć w wyborach. KAŻDY bowiem głos jest ważny! Gdy Polska była PRL-em nie wolno mi było chodzić do kościoła ze względu na stanowisko ojca. Słowo KATYŃ było zakazane, a za mówienie prawdy o zbrodni katyńskiej traciło się pracę.
Z marszu zapisano mnie do Towarzystwa Przyjaźni Polsko Radzieckiej , mimo że byłam jeszcze uczennicą. Nie wiedziałam, czym jest to Towarzystwo, ale ZAWSZE ktoś za mnie wiedział lepiej, co powinnam robić i gdzie przynależeć. Ówczesna lewica pod szyldem PZPR doprowadziła Polskę do dramatycznego kryzysu gospodarczego, kiedy to wszystko, co ważne, można było kupić jedynie na kartki. Pracując po studiach w Polskim Radiu w Gdańsku, widziałam jak znienawidzone przez ludzi były media, jak obrzucono po wydarzeniach 1980 roku budynek radia kamieniami, jak na ludzi wyjechały czołgi i zamykano w więzieniach niepokornych. Słowo "wolność" było abstraktem.
Przez wiele lat po strajkach dyrektywy rządzenia Polską przychodziły ze ZSRR, a kraj opanowany był przez sowieckich agentów współpracy, wcześniej tam szkolonych. Obsiedli głównie stanowiska wojskowe, a wielu z nich pracuje w nim do dzisiaj.
Mieliśmy wtedy w kraju wspaniałego kapłana z prawdziwego powołania, był to ks. Popiełuszko. Uczył nas odróżniać prawdę od kłamstwa, bo jak napisał T. Konwicki w " Małej apokalipsie" - "ocean łajna zalał nas ze wschodu". Ludzi mówiących prawdę mordowano. Tak stało się z ks. Popiełuszką, któremu także obcięto język. Czyn symboliczny dla lewicy.
Lata 90-te przyniosły iluzoryczne zmiany. Prawdę pisząc, dalej rządziła agentura, polski, prawdziwie polski rząd został obalony tzw. "zmianą". Określono ją "nocną", na znak jej kolorytu.
I ZACZĘTO POLSKĘ ROZKRADAĆ, PRYWATYZOWAĆ JEJ MAJĄTEK, LIKWIDOWAĆ ZAKŁADY PRACY...
PAMIĘTAM, CO SIĘ DZIAŁO, ŻYŁAM I OBSERWOWAŁAM.
Po 2000 roku zaczęło się sympatyzowanie z Unią Europejską zdominowaną przez Niemcy. Najkorzystniejsza wydawała się szansa podjęcia legalnej pracy poza granicami i osiągany dochód. Wielu Polaków traktowało fakt jak dobrodziejstwo losu, nie zauważając, że głównie na zachodzie są zatrudniani do najgorszych prac, traktowani jak osobnicy trzeciej kategorii, a Polska straciła tym samym wielu zdolnych, młodych ludzi bezpowrotnie. Wzbogaciła się między innymi Anglia, która jako nasz aliant w czasie II wojny światowej, nie wykazała się pomocą. Polscy lotnicy ginęli za nią, a polscy żołnierze po zakończeniu wojny, ci walczący na JEJ frontach, otrzymali tam co prawda azyl, ale i najgorsze z możliwych warunki do życia.
Zaproszono do Polski obce banki, które potęgowały tylko krociowe zadłużenie zarówno kraju jak i samych Polaków, topiąc ich w kartach kredytowych, ogromnie oprocentowanych kredytach, także kredytach frankowych, w których złotówkę na papierze nominowano do franka (jak tombak do złota), a WBREW prawu bankowemu spłacając dług kredytobiorcom rosło i rośnie zadłużenie...(dzisiaj TE nazwał ten proceder po imieniu).
Przykre tylko, że największych wrogów Polacy mają W SOBIE. Wielokrotnie czytałam "że wiedziały gały, co brały" itp. gdy wstrzymywano kredyty złotówkowe w bankach w pewnym czasie (celowo) i ZAPEWNIANO, że ewentualny wzrost od lat niskiego franka, będzie minimalny. Sugerowano, że 3 pln. to może być max, a i to nie nastąpi. Dzisiaj mamy frank za ponad 4 pln. a więc 100% więcej niż na przykład w roku, gdy brałam kredyt..
Tak oklaskiwane rządy PO i PSL przyśpieszały destrukcję kraju. To zamykano dobrze prosperującą stocznię i złomowano szalenie drogie nowoczesne urządzenia, to likwidowano kopalnie, opiekę medyczną w szkołach, posterunki policyjne, zamykano szpitale i szkoły, a liderzy partyjni ucztowali wzorem "Folwarku Zwierzęcego " Orwella za podatki Polaków, płacąc za jedną sutą kolację kilkadziesiąt tysięcy pln. Latali samolotami nawet po to, by wyprowadzić psa na spacer...
Obiecywali nam także "kolorowy pejzaż kulturalny", sprowadzając do kraju imigrantów, szczególnie tych, którzy zagrażają obywatelom innych państw, gwałcą, podpalają, mordują w imię Allaha. Mieliśmy stać się śmietnikiem europejskim.
I wreszcie statystyczny Polak zaczął myśleć i wybrał do władzy inną partię.
I nagle zaczęło się zmieniać. Ktoś zaczął myśleć o polskich śmiertelnikach.
Bo jak do tej pory tylko ich okradano. Mojego męża z OFE, nas oboje z zasiłku pogrzebowego, dodatków..
Penetracja schedy po PO przerażała. Wszędzie wyrastały jak grzyby po deszczu afery "spadkowe" typu Amber Gold, prywatyzacja kamienic w Warszawie itd. Itd. NAPRAWDĘ JEST TEGO SPORO.
I TERAZ... ZADZIWIA MNIE, SZOKUJE polska mentalność. Te ponad 20% poparcia dla niedawnych oszustów, ponad 10% dla lewicy itd... Dla tych, którzy dzisiaj atakują polski kościół, wprowadzają seksualizację dzieci ( ich zdaniem dzieci już w przedszkolu trzeba uczyć seksu i zaznajamiać z pornografią, tą, która w co drugim filmie reklamuje kazirodztwo i współżycie np. ojca z córką ), chcą przyjęcia do nas imigrantów, dając im zasiłki wyższe niż wypracowane przez nas latami emerytury, dawać priorytetowo mieszkania socjalne itd. Tu lista ich "propozycji" jest długa. Ludzie ci startują na nowo, a nie tak dawno skompromitowali się nieudolną władzą, kolaboracją z Rosją po tragedii Smoleńskiej, targowicą sejmową... itd. itd.
POLAKU!!! Tobie naprawdę jest to obojętne, kto dalej będzie rządził?
Chcesz wzorem wielu moich sąsiadów z pomorskiego, powrotu zdradliwego systemu, kłamstwa, agentury i rasowego zaprzaństwa? JESTEŚ DO NICH PODOBNY? JESTEŚ JEDNYM Z TYCH OSZUSTÓW SPOŁECZNYCH? Bo tylko wtedy zrozumiem twoje poparcie dla tych nieudaczników!! A jeśli nie jesteś jednym z nich, to jedynie rozgrzeszyć twój zły wybór może PROSTACKA GŁUPOTA , która jak widzę wciąż ma się dobrze.
W naszym polskim narodzie bowiem jak w wodzie z kranu, znajduje się wiele zanieczyszczeń, obcych wtrętów. Ludzie o niepolskich rodowodach, a nawet nazwiskach chcą decydować o kraju, który ich przygarnął jak Judasza Jezus.
Naiwni nie chcą widzieć prawdy, dają się mamić wrogom Polski, a dzisiaj sytuacja jest ekstremalna. Wybierzemy prawdę lub kłamstwo, dzicz lub cywilizację, złodziei lub nie, Jezusa lub Judasza.
WRACA HISTORIA. STOJĘ Z WAMI GAPIAMI, PRZED PONCJUSZEM PIŁATEM. TRWA SĄD NAD JEZUSEM, A PIŁAT PYTA, KOGO MA UWOLNIĆ. PATRZĘ NA WAS I SŁYSZĘ, ŻE WIELU WOŁA – BARABASZA!...
I OGARNIA MNIE PRZERAŻENIE, JAKIEGO NIE ZNAŁAM...
8.10.19
_____________________________________________________________________________________________________
Tematy kolejno zasypiają we mnie. Czasem czuję się z nimi, jak w klatce. Są wciąż ze mną, ale ich wielkość na tyle mnie tłumi, że brakuje mi zwyczajnie słów...
A jednak czasem coś tak uderzy, że muszę dać o tym znać.
Tym razem chodzi o pospolite porno, powszechne dzisiaj, jak kamyki na drodze. Ludzie to oglądają, niektórzy w tym występują, a seksuolodzy doradzają na oziębłość.
No i ktoś mi to wysłał na fb, a ktoś inny zapytał, dlaczego mnie to napawa wstrętem. Czy ze mną jest coś nie tak? Może mój wiek zwolnił mnie z ekscytacji? Czyżby 60 plus było końcem świata? Przynajmniej dla mnie?
Otóż nie. Po prostu mnie to brzydzi.
PORNO UZALEŻNIA JAK PAPIEROSY CZY WÓDKA.
Zawęża człowiekowi stan świadomości i działa też na podświadomość. To wyuzdanie i granie na samczych instynktach.
Sprowadza do stanu, w którym najważniejsze staje się podniecenie i potem jego zaspokojenie. Rozpasana wyobraźnia robi swoje.
Potem można dziwić się, że notowane są gwałty, napady, że mężowie zdradzają, że bogacą się dziwki i agencje towarzyskie.
Ok. Wszystko może okazać się potrzebne, ale nie w skali nałogu, a porno do niego prowadzi najkrótszą drogą.
Z nienasycenia, które daje porno, rodzi się patologia, pedofilia, onanizm i wszelkie wynaturzenia. Dzisiaj wołające drapieżnie o prawa dla siebie.
I MAMY, CO MAMY - PO PROFANACJĘ SACRUM.
Bo wszystko, co nienasyceniu staje na drodze, musi zostać zniszczone, w tym głównie kościół.
Dostęp do internetu, wszechobecność porno na rynku zrobiły swoje.
A teraz zostaje jedynie nazwać to normą. Bo wielkość zjawiska staje się normą wedle porzekadła, że "czym nas więcej, tym bardziej racja nam sprzyja".
Uzależnionym zostaje wrzask i wrzeszczą. Mnie i podobnym - niemy krzyk.
I modlitwa, czasem równie bezradna, jak "GÓRA" w obliczu upadku.
Ideologia LGBT zagarnia przestrzeń. Odnotowuje poważne ofiary.
Absurd ma się dobrze i śmiem twierdzić, że będzie się miał.
I chociaż wszyscy wiemy, że ten program edukacyjny jest marny i doprowadzi do tragedii w skutkach, ludzie będą za nim szli.
To apokaliptyczny pochód. Wierny zapowiedziom wizjonerów i proroków. Sprzyja mu technika i nienawiść ludzi do siebie, wszechobecna dobrze ukryta pogarda. Kolorowa, ubrana w piękne hasła, przewrotna.
Z żywiołem się nie walczy. Jego się po prostu doświadcza. To ten czas.
19.09.19
____________________________________________________________________________________________________
Długo się zastanawiałam czy o tym pisać, a jak już, to jak pisać...
To miejsce urzeka i przyciąga, powiedziano o nim wiele, a jego tętno wciąż nie znika ponawiane kolejnymi objawieniami. One za każdym razem są inne w rodzaju, odbiegają od poprzednich stylistyką wypowiedzi, kontaktu. Można powiedzieć, że tchną swojskością.
Medjugorje.
Mój Boże... Temat rzeka. Pełen sporów. I są pytania. A dlaczego kościół nie uznaje tych objawień, a dlaczego sami księża toczą ostre dyskusje na temat prawdziwości zdarzeń. Są i tacy, którzy podejrzewają, że są falsyfikatem z diabelskim podtekstem.
A wokół rozciąga się pięknia bośniacka panorama, serpentyny dróg i smutne zabudowy wspominające swoim widokiem nie tak dawne ludobójstwo. W konflikcie narodowościowym byłej Jugosławii wymordowano okrutnie całe rodziny, a pozostały po nich zgliszcza, których uporczywie się nie usuwa... To tragedia wciąz żywa w pamięci wielu, przecież nie minęło wiele lat... raczej o wiele za mało...
I w tym miejscu od lat ukazuje się Boża Matka, kiedyś dzieciom, a dzisiaj już dorosłym i wciąż tym samym.
Miejsce kusiło mnie od dawna, coś wręcz prowadziło mnie tam drogą nieprzypadkowych zdarzeń.
Mogę powiedzieć, że jestem przykładem pechowca, któremu wiele spraw nie wypaliło, bo i wielu nie umiał dopilnować, czy przeprowadzić. Tak się jakoś wykoślawiłam w życiu, a z różańcem polubiliśmy się, gdy byłam już dobrze po 40-tce. Długie lata tkwilam w wewnętrznej huśtawce nastrojów, bardzo kobiecej przypadłości, a w Bogu zakochiwałam się, by znowu szybko odkochać.
Do wszystkiego trzeba dojrzeć, do wiary też. Wciąż jestem zasypywana różnymi tekstami, opowiadają mi o Bogu, wręcz wmawiają fakty, we wszystko mam po prostu wierzyć, bo przecież niczego nie mogę sprawdzić naocznie, nic nie jest mi dane jak obraz w kinie. Bóg i Chrystus są dla mnie nieprzemijającą legendą naszej cywilizacji. LUDZIE POTRZEBUJĄ WIARY I BOGA.
Wolter kiedyś ciekawie spostrzegł, że gdyby nawet nie było Boga, należałoby go sobie wymyśleć. I to prawda, bo życie w sobie jest tak okrutne, że bez tej wiary nie można wbrew pozorom przetrwać. Nawet najwięksi sceptycy w swej podświadomości wciąż dopieszczają Boga i oswajają. A kościół go wciąż tłumaczy i chroni. Bo Bóg jest jak egida zeusowa i inny nie będzie.
Jezus zawsze mnie fascynował, przechodziłam różne stadia poznawania Go i rozumienia, aż dotarłam do Bożej Matki. Tej, której dano go urodzić w sposób dla śmiertelnych niezrozumiały. BO TRZEBA SIĘ POGODZIĆ Z TYM, ŻE SĄ NA TYM ŚWIECIE SPRAWY, KTÓRYCH ROZUMEM POJĄĆ SIĘ NIE DA.
I tu wkraczamy w sferę ducha, czyli czegoś, co jest, chociaż go materialnie nie ma. Ducha, który nie umie umrzeć, nie zmaga się z przemijaniem i starością, wykracza poza dane nam rozumienie naszej egzystencji. I poza czas. A co ciekawsze jest w nas. W moim wypadku (i nie tylko moim) jest mną.
Mój zbolały duch pełen emocji, niestarzejący się, bogatszy z dnia na dzień o wiedzę, która niewiele wnosi. Dlatego też jak i inni pocieszam się, że musi przecież istnieć jakaś sprawiedliwość i inny świat, lepszy z istotami doskonalszymi niż ludzie, świat, w którym panuje spokój i radość. Bo mój świat mi przeszkadza jak kamyk w bucie, wciąż chce się do niego dopasować i wciąż na nowo mnie wkurza. Za dużo w nim robactwa, a wśród ludzi fałszu. To świat gnijący, niedoskonały i nie dowierzam, że taki jest jedynie wytworem Boga, o którym od dzieciństwa mówi mi się, że jest doskonały...
Tęsknię za czymś, co tu nie jest mi dane, a jest zapisaną w mojej świadomości wiedzą o miejscu, które dobrze znam, znam, bo czuję go w sobie, odkrywam jego małe cząstki i intuicyjnie wyczuwam, że mój dom prawdziwy nie jest tutaj...
Tak, wiem... ktoś takie przekonanie może nazwać paranoją i objawem chorobowym, a więc niech sobie nazywa. Cały ten nasz ziemski świat jest wielką paranoją... I pochodzi od Boga w jakiejś mizernej części.
To przekonanie rodzi nieustannie moją modlitwę, nie książeczkową, klepaną jak litanię, ale osobistą, intymną. To nieustający monolog w rzekomym dialogu. To jęki, stęki i wzdechy, to spowiedź kobiety spóźnionej na pociąg swego życia, której jedynie wydaje się, że umie żyć. Ale... gram dalej. Jestem hazardzistką, pełną determinacji i zaparcia. W tej grze pt. „Ziemia" wcieliłam się w człowieka, obrosłam w marne cielsko z krzywym kręgosłupem, obrastam w tłuszcz i drugi podbródek. Brzydnę systematycznie, a mój duch z zaparciem osła to znosi i ostrzy apetyt na życie inne, prawdziwe, duchowe, wzniosłe i spokojne. Na łące moich marzeń wciąż pasą się króliki, kwiaty nie więdną, a w żadnym drzewie nie ma kornika ani kleszcza.
Moja modlitwa w Medjugorje była szczera i samotna. Nie grałam żadnej z ról, po prostu zaufałam.
A gdy się ufa, sms naszej modlitwy staje się lotem błyskawicy i dociera do adresata, który nas przerasta inteligencją i możliwościami, i który jest adminem naszych spraw, tych zapisanych w osobisty scenariusz istnienia w tej właśnie formie, marnej jak cholera. Niestety.
I Matka Chrystusa wysłuchuje, bo właśnie w tym miejscu ustawiła sobie radar, ma takich kilka. To w Medjugorje, gdy odpowiadasz objawieniem swej racji, otrzymujesz intymne objawienie prawdy, a często i zadziwiającą pomoc, gdy naprawdę jest ona potrzebna. I TA PRAWDA NIE PRZESTAJE MNIE ZADZIWIAĆ. ONA MNIE WCIĄŻ ODRADZA I POBUDZA.
Gdy skulona i samotna do bólu modliłam się do Matki, marna i koheletowa, przeciętna jak polny kamyk, ale UFNA, otrzymałam ten urzekający dar odpowiedzi, który nazywamy cudem. Żebrząc o coś, otrzymałam to w jednej chwili... Dźwięk telefonu z info był cudem naocznym. Ja już nie umiem nie wierzyć.
Po fakcie nie jestem doskonalsza, dalej się potykam i upadam. Wciąż jak kura na grzędzie chcę więcej i więcej. Ale w Medjugorje drugi świat nie rozdaje nam prezentów, nie ma "czekoladek" dla wybrańców. Nie wymodlimy tam wygranej w jackpota ani wskrzeszenia umarłego. I mimo, że Chrystus obiecał nam możliwości sprawcze, to drogę do nich wskazał wyboistą. Na tym świecie nie doczekamy się pod przykrywką żadnej modlitwy pieszczot made in RAJ. To nie to miejsce i ten czas. Będziemy spekulować, przypisywać nasze życie rzekomym obcym cywilizacjom, bajdurzyć niczego dalej nie pojmując.
Życie musimy przeżyć i zaliczyć. Tylko mikroskopijna część prawdy jest dana naszemu poznaniu. Jezus przyszedł do nas i powiedział prostym językiem sporo prawd, reszta jest szekspirowskim milczeniem.
____________________________________________________________________________________________________
Żyję w Polsce już wiele lat. Doświadczyłam komuny, doświadczam zmiany po niej. Dlatego właśnie zdecydowałam, że MUSZĘ uczestniczyć w wyborach. KAŻDY bowiem głos jest ważny! Gdy Polska była PRL-em nie wolno mi było chodzić do kościoła ze względu na stanowisko ojca. Słowo KATYŃ było zakazane, a za mówienie prawdy o zbrodni katyńskiej traciło się pracę.
Z marszu zapisano mnie do Towarzystwa Przyjaźni Polsko Radzieckiej , mimo że byłam jeszcze uczennicą. Nie wiedziałam, czym jest to Towarzystwo, ale ZAWSZE ktoś za mnie wiedział lepiej, co powinnam robić i gdzie przynależeć. Ówczesna lewica pod szyldem PZPR doprowadziła Polskę do dramatycznego kryzysu gospodarczego, kiedy to wszystko, co ważne, można było kupić jedynie na kartki. Pracując po studiach w Polskim Radiu w Gdańsku, widziałam jak znienawidzone przez ludzi były media, jak obrzucono po wydarzeniach 1980 roku budynek radia kamieniami, jak na ludzi wyjechały czołgi i zamykano w więzieniach niepokornych. Słowo "wolność" było abstraktem.
Przez wiele lat po strajkach dyrektywy rządzenia Polską przychodziły ze ZSRR, a kraj opanowany był przez sowieckich agentów współpracy, wcześniej tam szkolonych. Obsiedli głównie stanowiska wojskowe, a wielu z nich pracuje w nim do dzisiaj.
Mieliśmy wtedy w kraju wspaniałego kapłana z prawdziwego powołania, był to ks. Popiełuszko. Uczył nas odróżniać prawdę od kłamstwa, bo jak napisał T. Konwicki w " Małej apokalipsie" - "ocean łajna zalał nas ze wschodu". Ludzi mówiących prawdę mordowano. Tak stało się z ks. Popiełuszką, któremu także obcięto język. Czyn symboliczny dla lewicy.
Lata 90-te przyniosły iluzoryczne zmiany. Prawdę pisząc, dalej rządziła agentura, polski, prawdziwie polski rząd został obalony tzw. "zmianą". Określono ją "nocną", na znak jej kolorytu.
I ZACZĘTO POLSKĘ ROZKRADAĆ, PRYWATYZOWAĆ JEJ MAJĄTEK, LIKWIDOWAĆ ZAKŁADY PRACY...
PAMIĘTAM, CO SIĘ DZIAŁO, ŻYŁAM I OBSERWOWAŁAM.
Po 2000 roku zaczęło się sympatyzowanie z Unią Europejską zdominowaną przez Niemcy. Najkorzystniejsza wydawała się szansa podjęcia legalnej pracy poza granicami i osiągany dochód. Wielu Polaków traktowało fakt jak dobrodziejstwo losu, nie zauważając, że głównie na zachodzie są zatrudniani do najgorszych prac, traktowani jak osobnicy trzeciej kategorii, a Polska straciła tym samym wielu zdolnych, młodych ludzi bezpowrotnie. Wzbogaciła się między innymi Anglia, która jako nasz aliant w czasie II wojny światowej, nie wykazała się pomocą. Polscy lotnicy ginęli za nią, a polscy żołnierze po zakończeniu wojny, ci walczący na JEJ frontach, otrzymali tam co prawda azyl, ale i najgorsze z możliwych warunki do życia.
Zaproszono do Polski obce banki, które potęgowały tylko krociowe zadłużenie zarówno kraju jak i samych Polaków, topiąc ich w kartach kredytowych, ogromnie oprocentowanych kredytach, także kredytach frankowych, w których złotówkę na papierze nominowano do franka (jak tombak do złota), a WBREW prawu bankowemu spłacając dług kredytobiorcom rosło i rośnie zadłużenie...(dzisiaj TE nazwał ten proceder po imieniu).
Przykre tylko, że największych wrogów Polacy mają W SOBIE. Wielokrotnie czytałam "że wiedziały gały, co brały" itp. gdy wstrzymywano kredyty złotówkowe w bankach w pewnym czasie (celowo) i ZAPEWNIANO, że ewentualny wzrost od lat niskiego franka, będzie minimalny. Sugerowano, że 3 pln. to może być max, a i to nie nastąpi. Dzisiaj mamy frank za ponad 4 pln. a więc 100% więcej niż na przykład w roku, gdy brałam kredyt..
Tak oklaskiwane rządy PO i PSL przyśpieszały destrukcję kraju. To zamykano dobrze prosperującą stocznię i złomowano szalenie drogie nowoczesne urządzenia, to likwidowano kopalnie, opiekę medyczną w szkołach, posterunki policyjne, zamykano szpitale i szkoły, a liderzy partyjni ucztowali wzorem "Folwarku Zwierzęcego " Orwella za podatki Polaków, płacąc za jedną sutą kolację kilkadziesiąt tysięcy pln. Latali samolotami nawet po to, by wyprowadzić psa na spacer...
Obiecywali nam także "kolorowy pejzaż kulturalny", sprowadzając do kraju imigrantów, szczególnie tych, którzy zagrażają obywatelom innych państw, gwałcą, podpalają, mordują w imię Allaha. Mieliśmy stać się śmietnikiem europejskim.
I wreszcie statystyczny Polak zaczął myśleć i wybrał do władzy inną partię.
I nagle zaczęło się zmieniać. Ktoś zaczął myśleć o polskich śmiertelnikach.
Bo jak do tej pory tylko ich okradano. Mojego męża z OFE, nas oboje z zasiłku pogrzebowego, dodatków..
Penetracja schedy po PO przerażała. Wszędzie wyrastały jak grzyby po deszczu afery "spadkowe" typu Amber Gold, prywatyzacja kamienic w Warszawie itd. Itd. NAPRAWDĘ JEST TEGO SPORO.
I TERAZ... ZADZIWIA MNIE, SZOKUJE polska mentalność. Te ponad 20% poparcia dla niedawnych oszustów, ponad 10% dla lewicy itd... Dla tych, którzy dzisiaj atakują polski kościół, wprowadzają seksualizację dzieci ( ich zdaniem dzieci już w przedszkolu trzeba uczyć seksu i zaznajamiać z pornografią, tą, która w co drugim filmie reklamuje kazirodztwo i współżycie np. ojca z córką ), chcą przyjęcia do nas imigrantów, dając im zasiłki wyższe niż wypracowane przez nas latami emerytury, dawać priorytetowo mieszkania socjalne itd. Tu lista ich "propozycji" jest długa. Ludzie ci startują na nowo, a nie tak dawno skompromitowali się nieudolną władzą, kolaboracją z Rosją po tragedii Smoleńskiej, targowicą sejmową... itd. itd.
POLAKU!!! Tobie naprawdę jest to obojętne, kto dalej będzie rządził?
Chcesz wzorem wielu moich sąsiadów z pomorskiego, powrotu zdradliwego systemu, kłamstwa, agentury i rasowego zaprzaństwa? JESTEŚ DO NICH PODOBNY? JESTEŚ JEDNYM Z TYCH OSZUSTÓW SPOŁECZNYCH? Bo tylko wtedy zrozumiem twoje poparcie dla tych nieudaczników!! A jeśli nie jesteś jednym z nich, to jedynie rozgrzeszyć twój zły wybór może PROSTACKA GŁUPOTA , która jak widzę wciąż ma się dobrze.
W naszym polskim narodzie bowiem jak w wodzie z kranu, znajduje się wiele zanieczyszczeń, obcych wtrętów. Ludzie o niepolskich rodowodach, a nawet nazwiskach chcą decydować o kraju, który ich przygarnął jak Judasza Jezus.
Naiwni nie chcą widzieć prawdy, dają się mamić wrogom Polski, a dzisiaj sytuacja jest ekstremalna. Wybierzemy prawdę lub kłamstwo, dzicz lub cywilizację, złodziei lub nie, Jezusa lub Judasza.
WRACA HISTORIA. STOJĘ Z WAMI GAPIAMI, PRZED PONCJUSZEM PIŁATEM. TRWA SĄD NAD JEZUSEM, A PIŁAT PYTA, KOGO MA UWOLNIĆ. PATRZĘ NA WAS I SŁYSZĘ, ŻE WIELU WOŁA – BARABASZA!...
I OGARNIA MNIE PRZERAŻENIE, JAKIEGO NIE ZNAŁAM...
8.10.19
_____________________________________________________________________________________________________
Tematy kolejno zasypiają we mnie. Czasem czuję się z nimi, jak w klatce. Są wciąż ze mną, ale ich wielkość na tyle mnie tłumi, że brakuje mi zwyczajnie słów...
A jednak czasem coś tak uderzy, że muszę dać o tym znać.
Tym razem chodzi o pospolite porno, powszechne dzisiaj, jak kamyki na drodze. Ludzie to oglądają, niektórzy w tym występują, a seksuolodzy doradzają na oziębłość.
No i ktoś mi to wysłał na fb, a ktoś inny zapytał, dlaczego mnie to napawa wstrętem. Czy ze mną jest coś nie tak? Może mój wiek zwolnił mnie z ekscytacji? Czyżby 60 plus było końcem świata? Przynajmniej dla mnie?
Otóż nie. Po prostu mnie to brzydzi.
PORNO UZALEŻNIA JAK PAPIEROSY CZY WÓDKA.
Zawęża człowiekowi stan świadomości i działa też na podświadomość. To wyuzdanie i granie na samczych instynktach.
Sprowadza do stanu, w którym najważniejsze staje się podniecenie i potem jego zaspokojenie. Rozpasana wyobraźnia robi swoje.
Potem można dziwić się, że notowane są gwałty, napady, że mężowie zdradzają, że bogacą się dziwki i agencje towarzyskie.
Ok. Wszystko może okazać się potrzebne, ale nie w skali nałogu, a porno do niego prowadzi najkrótszą drogą.
Z nienasycenia, które daje porno, rodzi się patologia, pedofilia, onanizm i wszelkie wynaturzenia. Dzisiaj wołające drapieżnie o prawa dla siebie.
I MAMY, CO MAMY - PO PROFANACJĘ SACRUM.
Bo wszystko, co nienasyceniu staje na drodze, musi zostać zniszczone, w tym głównie kościół.
Dostęp do internetu, wszechobecność porno na rynku zrobiły swoje.
A teraz zostaje jedynie nazwać to normą. Bo wielkość zjawiska staje się normą wedle porzekadła, że "czym nas więcej, tym bardziej racja nam sprzyja".
Uzależnionym zostaje wrzask i wrzeszczą. Mnie i podobnym - niemy krzyk.
I modlitwa, czasem równie bezradna, jak "GÓRA" w obliczu upadku.
Ideologia LGBT zagarnia przestrzeń. Odnotowuje poważne ofiary.
Absurd ma się dobrze i śmiem twierdzić, że będzie się miał.
I chociaż wszyscy wiemy, że ten program edukacyjny jest marny i doprowadzi do tragedii w skutkach, ludzie będą za nim szli.
To apokaliptyczny pochód. Wierny zapowiedziom wizjonerów i proroków. Sprzyja mu technika i nienawiść ludzi do siebie, wszechobecna dobrze ukryta pogarda. Kolorowa, ubrana w piękne hasła, przewrotna.
Z żywiołem się nie walczy. Jego się po prostu doświadcza. To ten czas.
19.09.19
____________________________________________________________________________________________________
Długo się zastanawiałam czy o tym pisać, a jak już, to jak pisać...
To miejsce urzeka i przyciąga, powiedziano o nim wiele, a jego tętno wciąż nie znika ponawiane kolejnymi objawieniami. One za każdym razem są inne w rodzaju, odbiegają od poprzednich stylistyką wypowiedzi, kontaktu. Można powiedzieć, że tchną swojskością.
Medjugorje.
Mój Boże... Temat rzeka. Pełen sporów. I są pytania. A dlaczego kościół nie uznaje tych objawień, a dlaczego sami księża toczą ostre dyskusje na temat prawdziwości zdarzeń. Są i tacy, którzy podejrzewają, że są falsyfikatem z diabelskim podtekstem.
A wokół rozciąga się pięknia bośniacka panorama, serpentyny dróg i smutne zabudowy wspominające swoim widokiem nie tak dawne ludobójstwo. W konflikcie narodowościowym byłej Jugosławii wymordowano okrutnie całe rodziny, a pozostały po nich zgliszcza, których uporczywie się nie usuwa... To tragedia wciąz żywa w pamięci wielu, przecież nie minęło wiele lat... raczej o wiele za mało...
I w tym miejscu od lat ukazuje się Boża Matka, kiedyś dzieciom, a dzisiaj już dorosłym i wciąż tym samym.
Miejsce kusiło mnie od dawna, coś wręcz prowadziło mnie tam drogą nieprzypadkowych zdarzeń.
Mogę powiedzieć, że jestem przykładem pechowca, któremu wiele spraw nie wypaliło, bo i wielu nie umiał dopilnować, czy przeprowadzić. Tak się jakoś wykoślawiłam w życiu, a z różańcem polubiliśmy się, gdy byłam już dobrze po 40-tce. Długie lata tkwilam w wewnętrznej huśtawce nastrojów, bardzo kobiecej przypadłości, a w Bogu zakochiwałam się, by znowu szybko odkochać.
Do wszystkiego trzeba dojrzeć, do wiary też. Wciąż jestem zasypywana różnymi tekstami, opowiadają mi o Bogu, wręcz wmawiają fakty, we wszystko mam po prostu wierzyć, bo przecież niczego nie mogę sprawdzić naocznie, nic nie jest mi dane jak obraz w kinie. Bóg i Chrystus są dla mnie nieprzemijającą legendą naszej cywilizacji. LUDZIE POTRZEBUJĄ WIARY I BOGA.
Wolter kiedyś ciekawie spostrzegł, że gdyby nawet nie było Boga, należałoby go sobie wymyśleć. I to prawda, bo życie w sobie jest tak okrutne, że bez tej wiary nie można wbrew pozorom przetrwać. Nawet najwięksi sceptycy w swej podświadomości wciąż dopieszczają Boga i oswajają. A kościół go wciąż tłumaczy i chroni. Bo Bóg jest jak egida zeusowa i inny nie będzie.
Jezus zawsze mnie fascynował, przechodziłam różne stadia poznawania Go i rozumienia, aż dotarłam do Bożej Matki. Tej, której dano go urodzić w sposób dla śmiertelnych niezrozumiały. BO TRZEBA SIĘ POGODZIĆ Z TYM, ŻE SĄ NA TYM ŚWIECIE SPRAWY, KTÓRYCH ROZUMEM POJĄĆ SIĘ NIE DA.
I tu wkraczamy w sferę ducha, czyli czegoś, co jest, chociaż go materialnie nie ma. Ducha, który nie umie umrzeć, nie zmaga się z przemijaniem i starością, wykracza poza dane nam rozumienie naszej egzystencji. I poza czas. A co ciekawsze jest w nas. W moim wypadku (i nie tylko moim) jest mną.
Mój zbolały duch pełen emocji, niestarzejący się, bogatszy z dnia na dzień o wiedzę, która niewiele wnosi. Dlatego też jak i inni pocieszam się, że musi przecież istnieć jakaś sprawiedliwość i inny świat, lepszy z istotami doskonalszymi niż ludzie, świat, w którym panuje spokój i radość. Bo mój świat mi przeszkadza jak kamyk w bucie, wciąż chce się do niego dopasować i wciąż na nowo mnie wkurza. Za dużo w nim robactwa, a wśród ludzi fałszu. To świat gnijący, niedoskonały i nie dowierzam, że taki jest jedynie wytworem Boga, o którym od dzieciństwa mówi mi się, że jest doskonały...
Tęsknię za czymś, co tu nie jest mi dane, a jest zapisaną w mojej świadomości wiedzą o miejscu, które dobrze znam, znam, bo czuję go w sobie, odkrywam jego małe cząstki i intuicyjnie wyczuwam, że mój dom prawdziwy nie jest tutaj...
Tak, wiem... ktoś takie przekonanie może nazwać paranoją i objawem chorobowym, a więc niech sobie nazywa. Cały ten nasz ziemski świat jest wielką paranoją... I pochodzi od Boga w jakiejś mizernej części.
To przekonanie rodzi nieustannie moją modlitwę, nie książeczkową, klepaną jak litanię, ale osobistą, intymną. To nieustający monolog w rzekomym dialogu. To jęki, stęki i wzdechy, to spowiedź kobiety spóźnionej na pociąg swego życia, której jedynie wydaje się, że umie żyć. Ale... gram dalej. Jestem hazardzistką, pełną determinacji i zaparcia. W tej grze pt. „Ziemia" wcieliłam się w człowieka, obrosłam w marne cielsko z krzywym kręgosłupem, obrastam w tłuszcz i drugi podbródek. Brzydnę systematycznie, a mój duch z zaparciem osła to znosi i ostrzy apetyt na życie inne, prawdziwe, duchowe, wzniosłe i spokojne. Na łące moich marzeń wciąż pasą się króliki, kwiaty nie więdną, a w żadnym drzewie nie ma kornika ani kleszcza.
Moja modlitwa w Medjugorje była szczera i samotna. Nie grałam żadnej z ról, po prostu zaufałam.
A gdy się ufa, sms naszej modlitwy staje się lotem błyskawicy i dociera do adresata, który nas przerasta inteligencją i możliwościami, i który jest adminem naszych spraw, tych zapisanych w osobisty scenariusz istnienia w tej właśnie formie, marnej jak cholera. Niestety.
I Matka Chrystusa wysłuchuje, bo właśnie w tym miejscu ustawiła sobie radar, ma takich kilka. To w Medjugorje, gdy odpowiadasz objawieniem swej racji, otrzymujesz intymne objawienie prawdy, a często i zadziwiającą pomoc, gdy naprawdę jest ona potrzebna. I TA PRAWDA NIE PRZESTAJE MNIE ZADZIWIAĆ. ONA MNIE WCIĄŻ ODRADZA I POBUDZA.
Gdy skulona i samotna do bólu modliłam się do Matki, marna i koheletowa, przeciętna jak polny kamyk, ale UFNA, otrzymałam ten urzekający dar odpowiedzi, który nazywamy cudem. Żebrząc o coś, otrzymałam to w jednej chwili... Dźwięk telefonu z info był cudem naocznym. Ja już nie umiem nie wierzyć.
Po fakcie nie jestem doskonalsza, dalej się potykam i upadam. Wciąż jak kura na grzędzie chcę więcej i więcej. Ale w Medjugorje drugi świat nie rozdaje nam prezentów, nie ma "czekoladek" dla wybrańców. Nie wymodlimy tam wygranej w jackpota ani wskrzeszenia umarłego. I mimo, że Chrystus obiecał nam możliwości sprawcze, to drogę do nich wskazał wyboistą. Na tym świecie nie doczekamy się pod przykrywką żadnej modlitwy pieszczot made in RAJ. To nie to miejsce i ten czas. Będziemy spekulować, przypisywać nasze życie rzekomym obcym cywilizacjom, bajdurzyć niczego dalej nie pojmując.
Życie musimy przeżyć i zaliczyć. Tylko mikroskopijna część prawdy jest dana naszemu poznaniu. Jezus przyszedł do nas i powiedział prostym językiem sporo prawd, reszta jest szekspirowskim milczeniem.
W tych słowach Jezusowych tkwi sens. Bierzemy go na serio lub zabijamy w zarodku. Sami wybieramy dla siebie rodzaj spełnienia, gdy ta „gra" się skończy. A wszystko metaforycznie nazwano dobrem i złem, aniołem i szatanem, Apokalipsą i zmartwychwstaniem.
_________________________________________________________________________________________________________
Ludzie gadają. Podobieństwo jest ogromne i kusi. Komentarz być musi, to jasne. Dziewczynka rysami twarzy przypomina ojca. Na mieście mówią, na fb piszą, że to na pewno córka, a A. zastąpiła kochanka.
Ostatnia wiadomość na temat Westerplatte:
https://niezalezna.pl/283045-na-nic-protesty-wladz-gdanska-wiceminister-sellin-ujawnia-kiedy-rusza-prace-na-westerplatte
I... żeby ktoś nie pomyślał, ze to żart na prima aprilis...
https://www.tvp.info/43723023/radosny-pochod-tance-swietowanie-gdansk-zaprasza-na-obchody-1-wrzesnia
____________________________________________________________________________________
Wiem, że każdemu się przydaje, ale zdobyć ją, dla wielu jest nieosiągalne.
Często czytam, że ludzie chwalą się, ilu to mają przyjaciół. Ja mam bardzo wysokie wymagania w odniesieniu do przyjaźni, dla mnie to coś wyjątkowo cennego, nie profanuję jej zwykłymi znajomymi. Dlatego pewnie mogę stwierdzić, że przyjaciół nie mam, co najwyżej dobrych znajomych. Można z nimi pogawędzić a najłatwiej się poobrażać wzajemnie, bo każdy delikatny do bólu. Wystarczy nie tak użyte słowo...
To szalenie ważne, z kim się zadajemy, kumplujemy. Relacje nas bowiem stwarzają, nadają sens naszemu życiu. Nie życzę nikomu nietrafionej znajomości. (Nie darmo mówią, " z kim się zadajesz, takim się stajesz")
Tak, dzisiaj to wiem, gdy właśnie ludzie nauczyli mnie siebie i zaostrzyli mi pazury.
Nie wchodzę z nikim w głębię uczuć, wystrzegam się tego, by się nie rozczarować, by nie bolało. Owszem, otwieram się na kontakt, ale tyle siebie "użyczam", na ile mam ochotę. Dzisiaj nie martwią mnie już osądy ludzkie, odczuliłam się na nie.
Po drodze swego życia wielu osobom ufałam, naiwnie. Byłam szczera i w relacji otwarta, dlatego tak łatwo było mnie zranić, tym łatwiej, że za późno pojęłam, że mam szklaną artystyczną duszę, której właściwością jest nadwrażliwość i odczuwanie cierpienia zawsze w skali większej od normatywnej.
No i tyle nudnego, bo pisanie o sobie nudzi i ma zwiastun egocentryzmu.
Natomiast, co pozwoliło mi na tą refleksję. Otóż lubię podczytywać sobie Nowy Testament. Nieodgadniony Jezus wciąż mnie ciekawi, chociaż nie umiem mu się bezwolnie podporządkować. Nie umiem zrezygnować z siebie, a on wbrew pozorom tego oczekuje. Wybaczaj, odpuszczaj, dziel się, pomagaj bezinteresownie to hasła często sprzeczne z moją naturą o silnym ego. Brakuje mi już cierpliwości do kokietowania pokorą nie tylko samego Boga, ale i ludzi. A przecież św. Piotr w pierwszym swoim liście twierdził, "to się Bogu podoba, gdy dobrze czynicie a wiele cierpicie".
Każdy z nas nosi w sobie jak bakterie różne zranienia, z których nie wyrasta. One dają ów wewnętrzny jad, który nie odpuszcza. Stąd i mowa o ludziach toksycznych, z którymi ciężko żyć.
https://www.odkrywamyzakryte.com/toksyczni-ludzie/
Tak się składa, że całe moje życie owocuje w kontakty głównie z takimi osobami i chcąc nie chcąc, na poły jedynie świadomie życie zmusiło mnie do kochania ludzi trudnych. Takich przyciągałam, sama też w dużym stopniu taką będąc.
Niemniej ... i ja sama mogę być uboga w dar przyjaźni, i ja sama mogę bardziej skupiać się na sobie niż innych. Nim mnie jednak osądzisz, zastanów się nad sobą samym... wbrew pozorom w upadku wszyscy jesteśmy do siebie podobni. I ja, gdy potrzebowałam pomocy, od nikogo jej nie otrzymałam. I ja nie potrafię pomóc i awansować do rangi przyjaciela, bo jakże mam pomóc, gdy czasem sama sobie nie potrafię...
Przyjąźń zaczyna się od przyjaźni z sobą. A przecież wielu z nas wcale siebie nie lubi, nie ufa sobie, ba, nawet nie chce dla siebie dobrze. Przykład? nawet najbliżej, patrz na palaczy, erotomanów...itd
Czasem czuję się samotna i mimo posiadania bliskich, zostaję tylko z sobą.
Są progi. Nie umiemy ich przekraczać, nie umiemy rozmawiać szczerze, szydzimy ze szczerych i z samej szczerości.
Tak więc przyjaźń odcumowała nam całkowicie. Luksus. Gaworzymy o niej, w ogóle jej nie znając. A to takie proste. Wystarczy spojrzeć na swojego psa, a już wiadomo, od kogo zostaje nam się uczyć.
Ba, ale najprostsze wskazówki są niczym zaklęta latarnia. Pod nią zawsze najciemniej.
Bo duch się odradza, nigdy nie umiera, jest niczym płonący biblijny krzak. Forma jest tu jedynie umowna. A jaką sobie wybierzemy, taką otrzymamy, wedle wiary naszej i naszych zachowań. Totkowe miliony nikomu nie pomogą, wręcz odwrotnie. Mamona demonów jest cykutą tego świata, a rozumie się to, dopiero umierając.
Zawsze, gdy już jest za późno...
20.08.19
Zawsze, gdy już jest za późno...
20.08.19
_________________________________________________________________________________________________________
Ludzie gadają. Podobieństwo jest ogromne i kusi. Komentarz być musi, to jasne. Dziewczynka rysami twarzy przypomina ojca. Na mieście mówią, na fb piszą, że to na pewno córka, a A. zastąpiła kochanka.
Zdradzana żona z
uśmiechem żegnała męża. Dzisiaj wojażuje po Brukseli.
Dwie kobiety w okularach, dwie historie i jeden promotor. Facet biegły w
liczeniu wpływów dobrze ustawił swoje przyboczne.
Niektórzy dopytują się jeszcze o moralność, dość upierdliwie i tak naprawdę
dziecinnie. Bo o relikty czasu powinni się dopytywać jedynie archeolodzy.
A w tle mamy piękne miasto z bogatą historią. GDAŃSK.
W pobliżu WESTERPLATTE.
Uczono mnie za komuny, w szkole jeszcze, o polskości i znaczeniu miejsc, o
1 września 1939 i o tym, jak tam broniono Polski. Walecznie, bohatersko.
Dzisiaj to już przeszłość. Kto nawiązuje do historii i o nią pyta, dostaje
po łapach.
Praktycznie nie ma tygodnia, by jak wykwity po ospie, nie ujawniały się
nowe info o decyzjach lokalnych władz, a głównie p. Dulkiewicz wybranej na
prezydenta po tragicznej śmierci swego poprzednika i byłego szefa.
Co tu dużo pisać, objawy gdańskiej choroby znają wszyscy. Zwą ją
"układem", który pozostaje nieuleczalny.
Gdańsk się wyodrębnia w całości kraju, nawiązuje do przeszłości
zatytułowanej Wolne Miasto Gdańsk i głosi pochwałę kontrowersyjnych niemieckich
działaczy. Ludzie mówią o niemieckim tramwaju kursującym po mieście, mówią o
znacznikach przy nazwiskach byłych niemieckich nazistów, którzy w Gdańsku
doczekują się pochwał i nagród. Mówią, że miasto się zniemcza, a lokalne władze ostentacyjnie buntują się
przeciw rządom PiSu. I rzeczywiście, zgody tu nie ma i raczej nie będzie.
Obecny rząd proponuje na terenie Westerplatte stworzenie swoistego miejsca
pamięci narodowej i budowę ogromnego muzeum. Każda taka propozycja zostaje
odrzucona, ba, wręcz bojkotowana. Dulkiewicz głosi swoją wyłączność na
rządzenie miastem i okolicą. Jest w tym akcent sobiepaństwa i wręcz arogancji, jak
komentuje wiele osób w tym i Gdańszczan.
Sytuacja staje się mocno niepokojąca, bo widać ukierunkowanie spraw.
Oczywiście przychylni Niemcom tubylcy biją brawo, a szczególnie ci, którzy
z układu mają jasne profity.
Padają absurdalne słowa wiceprezydenta miasta o odpowiedzialności za wybuch
wojny, satyryczne nawiązanie do biblijnej Księgi Rodzaju i zaprawdę irytujące
eufemizowanie spraw.
Wreszcie dochodzi do swoistego kuriozum - 1 września w rocznicę wybuchy II
wojny światowej proponuje się mieszkańcom pikniki, tańce i zabawy... Ma to być
dzień radości, a co dociekliwsi pytają - z czego...
I tak tworzy się groteska z grymasem klowna. Tragedia tego czasu ma być
upamiętniona śmiechem i zabawą. Niech nikt nie wspomina o niej, jej nie nazywa,
bo przecież mamy nowy czas, nowe pokolenia i one mają się bratać szczególnie w
niepamięci i karykaturalnym przebaczeniu. Nie ma tu miejsca na historię, gorycz
i żal. Nikt nie przeprasza, nikt niczego nie będzie zwracał, nikt nie będzie
wracał na groby zamordowanych ze zniczem. Raczej z gitarą, przyśpiewką i dobrym
humorem.
Bo przecież - nic się nie stało pani Dulkiewicz. Prawda?
A jeśli nawet było, to minęło, kto by się tam oglądał...
I tak narodził się
nam kolejny grzech, a jego imię PAMIĘĆ.
Uczono mnie ją czcić, szanować, a dzisiaj niektórzy gdańszczanie butnie
krzyczą, że czekają na śmierć takich moherów jak ja, nosicieli pamięci, ich
zdaniem niepotrzebnej. Bo modny w temacie jest Alzheimer i ma swój kult.
Po grobach się biega i robi selfie na jednym z nich. Nagrobki się burzy, a
kościół wyszydza. Moda zobowiązuje i panuje. Władza też i na topie. A jakże.
Wszystko do siebie pasuje, tylko moraliści niepotrzebnie zrzędzą. No bo, to ta
wiocha cywilizacyjna, zdewociała, niepoprawna i nienormalna. Jej epoka już
minęła, idzie nowe i burzy. Fala ma sie dobrze, a p. Dulkiewicz zgodnie jej
partneruje.
I jak u Geppert "nie dziwi nic".
I ja czuję się kopaczowym dinozaurem, którego należy ukamieniować w imię racji
przetrwania gatunku. Bo taki paradoks narzuca nam hipokryzja czasu.
Jak w baroku palono książki, tak dzisiaj zabija się przekazywane przez
wieki zasady. Świat ma uwolnić się od historii i pamięci. Od Boga i dekalogu. Od
poprawności.
Ostatnia wiadomość na temat Westerplatte:
https://niezalezna.pl/283045-na-nic-protesty-wladz-gdanska-wiceminister-sellin-ujawnia-kiedy-rusza-prace-na-westerplatte
I... żeby ktoś nie pomyślał, ze to żart na prima aprilis...
https://www.tvp.info/43723023/radosny-pochod-tance-swietowanie-gdansk-zaprasza-na-obchody-1-wrzesnia
____________________________________________________________________________________
Wiem, że każdemu się przydaje, ale zdobyć ją, dla wielu jest nieosiągalne.
Często czytam, że ludzie chwalą się, ilu to mają przyjaciół. Ja mam bardzo wysokie wymagania w odniesieniu do przyjaźni, dla mnie to coś wyjątkowo cennego, nie profanuję jej zwykłymi znajomymi. Dlatego pewnie mogę stwierdzić, że przyjaciół nie mam, co najwyżej dobrych znajomych. Można z nimi pogawędzić a najłatwiej się poobrażać wzajemnie, bo każdy delikatny do bólu. Wystarczy nie tak użyte słowo...
Tak, dzisiaj to wiem, gdy właśnie ludzie nauczyli mnie siebie i zaostrzyli mi pazury.
Nie wchodzę z nikim w głębię uczuć, wystrzegam się tego, by się nie rozczarować, by nie bolało. Owszem, otwieram się na kontakt, ale tyle siebie "użyczam", na ile mam ochotę. Dzisiaj nie martwią mnie już osądy ludzkie, odczuliłam się na nie.
Po drodze swego życia wielu osobom ufałam, naiwnie. Byłam szczera i w relacji otwarta, dlatego tak łatwo było mnie zranić, tym łatwiej, że za późno pojęłam, że mam szklaną artystyczną duszę, której właściwością jest nadwrażliwość i odczuwanie cierpienia zawsze w skali większej od normatywnej.
No i tyle nudnego, bo pisanie o sobie nudzi i ma zwiastun egocentryzmu.
Natomiast, co pozwoliło mi na tą refleksję. Otóż lubię podczytywać sobie Nowy Testament. Nieodgadniony Jezus wciąż mnie ciekawi, chociaż nie umiem mu się bezwolnie podporządkować. Nie umiem zrezygnować z siebie, a on wbrew pozorom tego oczekuje. Wybaczaj, odpuszczaj, dziel się, pomagaj bezinteresownie to hasła często sprzeczne z moją naturą o silnym ego. Brakuje mi już cierpliwości do kokietowania pokorą nie tylko samego Boga, ale i ludzi. A przecież św. Piotr w pierwszym swoim liście twierdził, "to się Bogu podoba, gdy dobrze czynicie a wiele cierpicie".
Każdy z nas nosi w sobie jak bakterie różne zranienia, z których nie wyrasta. One dają ów wewnętrzny jad, który nie odpuszcza. Stąd i mowa o ludziach toksycznych, z którymi ciężko żyć.
https://www.odkrywamyzakryte.com/toksyczni-ludzie/
Tak się składa, że całe moje życie owocuje w kontakty głównie z takimi osobami i chcąc nie chcąc, na poły jedynie świadomie życie zmusiło mnie do kochania ludzi trudnych. Takich przyciągałam, sama też w dużym stopniu taką będąc.
Niemniej ... i ja sama mogę być uboga w dar przyjaźni, i ja sama mogę bardziej skupiać się na sobie niż innych. Nim mnie jednak osądzisz, zastanów się nad sobą samym... wbrew pozorom w upadku wszyscy jesteśmy do siebie podobni. I ja, gdy potrzebowałam pomocy, od nikogo jej nie otrzymałam. I ja nie potrafię pomóc i awansować do rangi przyjaciela, bo jakże mam pomóc, gdy czasem sama sobie nie potrafię...
Przyjąźń zaczyna się od przyjaźni z sobą. A przecież wielu z nas wcale siebie nie lubi, nie ufa sobie, ba, nawet nie chce dla siebie dobrze. Przykład? nawet najbliżej, patrz na palaczy, erotomanów...itd
Czasem czuję się samotna i mimo posiadania bliskich, zostaję tylko z sobą.
Są progi. Nie umiemy ich przekraczać, nie umiemy rozmawiać szczerze, szydzimy ze szczerych i z samej szczerości.
Tak więc przyjaźń odcumowała nam całkowicie. Luksus. Gaworzymy o niej, w ogóle jej nie znając. A to takie proste. Wystarczy spojrzeć na swojego psa, a już wiadomo, od kogo zostaje nam się uczyć.
28.07.19
_________________________________________________________________________________