Krzysztof Frankowski - wielokrotny mistrz świata weteranów w JUDO
SUKCESY
Na filmie opowiada o swojej bogatej karierze sportowej, a ponieważ ma talent gawędziarski i pięknie opowiada - świetnie się słucha jego opowieści...
Zdjęcia z sesji dla Sydney.pl - voice, video, foto - 26.06.20
Z byłym kaskaderem Krzysztofem Mączyńskim...
...i z gospodarzami - Elą Celejewską i Batmanem 😉
___________________________________________________________________________________________________
Link do :
Retrospekcja - zdjecia i wywiady w radiu 2000fm z września 2014
_______________________________________________________________________________________
Z REPREZENTANTEM AUSTRALII NA OLIMPIADĘ W PEKINIE!
KRZYSZTOF FRANKOWSKI - Uważam, że to jeden z największych sukcesów, dlatego, że startowałem tym razem w kategorii seniorów - po raz drugi zresztą, i zdobyłem wicemistrzostwo Australii na 2008...
więcej na:
link: Wywiad pisany z K. Frankowskim, październik 2008
...i wiele fotografii z zawodów.
___________________________________________________________________________________
CDN - proszę zaglądać na stronę...
zamieszkałym w Sydney mistrzem świata z 1994r w Judo Masters,
rozmawia Ela Celejewska
_________________________________________________________________________________________
* W 1994r zdobyłeś złoty medal w zawodach World Masters. W jakim wieku są
zawodnicy biorący udział w tych zawodach?
KRZYSZTOF FRANKOWSKI: W Masters
biorą udział zawodnicy od trzydziestego roku w górę. Kategorie wiekowe idą co
pięć lat, do osiemdziesiątego roku nawet.
* Bywają osiemdziesięcioletni sportowcy walczący w judo?
Tak,
na mistrzostwach w Kanadzie widziałem finał, gdzie walczyło dwóch mężczyzn,
jeden miał osiemdziesiąt jeden, drugi osiemdziesiąt trzy, walczyli i jeden
drugiego rzucił na plecy. Po czym przegrany wstał, podziękował i poszedł do
domu. (śmieje się)
* I nie połamał się... Kiedy zdobyłeś mistrzostwo świata reprezentowałeś aż
trzy kraje.
Gdy
byłem młody, w Polsce byłem reprezentantem juniorów, potem wyemigrowałem do
Nowej Zelandii gdzie też dostałem się do reprezentacji – wywalczyłem troszeczkę
medali dla Nowej Zelandii – po czym przyjechałem do Australii i też się
dostałem do reprezentacji. Mogę się więc zgłosić do księgi Guinnessa, bo
reprezentowałem trzy kraje. Jako drugi rekord mogę podać, że dwa kraje
reprezentowałem po czterdziestce – w tym wieku dostałem się do reprezentacji.
To było w seniorach, dopiero od 1994 roku zacząłem startować w World Masters.
W 95r - jeszcze w seniorach,
zdobyłem srebrny medal w mistrzostwach Australii i wyselekcjonowano mnie na
rezerwę do mistrzostw świata seniorów w Japonii. Od przyjazdu do Australii, we
wszystkich otwartych międzynarodowych turniejach dla seniorow, zdobywałem
medale. W 95r zakończyłem karierę jako senior i dalej walczyłem już jako
masters.
* Teraz mamy rok 2005 - minęło jedenaście lat od czasu, gdy zostałeś
mistrzem świata. Właśnie przywiozłeś następne medale. Ale jak jesteśmy przy
wieku, możesz zdradzić ile masz lat?
Mam
pięćdziesiąt dwa lata i biłem się w kategorii między pięćdziesiąt, a pięćdziesiąt
cztery.
* Jakie medale przywiozłeś tym razem?
W
mojej kategorii – do stu kilogramów – przywiozłem srebrny medal, a w kategorii
„open” brązowy. Srebrny medal uważam, że przegrałem z klasą, bo można przegrać,
wygrać, ale zawsze inaczej to wygląda. Przegrałem z klasą, tylko - „na karę”,
przy tym styl w jakim wygrywałem
poprzednie walki dał mi powód do dumy. Oto dowód na to, że biłem się dobrze: na
osiem walk sześć miałem skończonych
przed czasem, co w terminologii judo nazywa się „przez ipon” - wygrałem na
dziesięć punktow i to już jest zakończenie walki. Natomiast jeśli idzie o dwie
przegrane walki: jedną przegrałem w finale „na karę”, a drugą praktycznie ”na
małą karę”.
* Co to znaczy „przegrałem na karę”?
Jeżeli nie atakuje się więcej niż
dwadzieścia sekund, sędziowie dają kary - żeby było bardziej widowiskowo. Żeby
ludzie na trybunach się nie nudzili, trzeba atakować.
* W tych mistrzostwach wzięło udział aż tysiąc trzystu zawodników, ilu było
zawodników w twojej kategorii wiekowej?
Dwudziestu.
Ogółem było tysiąc trzystu, z tym, że część brała udział w competition „kata” –
to jest taka forma demonstracyjna, ale dużo z tych zawodników, po dniu „kata”
biło się też indywidualnie. W mistrzostwach brali udział zawodnicy z ponad
pięćdziesięciu krajów.
* Na internecie podano, że w kategorii „open” brązowy medal wygrałeś jako
Niemiec. Skąd to czwarte państwo?
To była zabawna historia! Po
kategorii „open” były mistrzostwa świata drużynowe. Niemcy zapytali się, czy
chciałbym walczyć w ich drużynie, bo przepis pozwalał, żeby był jeden gość.
Wyraziłem zgodę, bo nas z Australii, było tylko dwóch. Polacy też chcieli
zorganizować drużynę, nawet była dostateczna ilość zawodników, ale turniej
odbywał się w niedzielę, a większość wyjeżdżała w niedzielę o piątej. Nie było
więc szansy, żebyśmy mogli się bić.
Gdy wyraziłem zgodę i zgłosili
mnie jako Niemca w niemieckiej drużynie, sędziowie powiedzieli, że niestety już
jest za późno, że powinni to byli zrobić dzień wcześniej. Wobec czego nie mogłem się z nimi bić, ale
już byłem zarejestrowany jako Niemiec. Tak więc, gdy zdobyłem brązowy medal,
wpisano mnie jako Niemca - stąd czwarta reprezentacja! (śmieje się)
* W 94r wygrałeś World Masters Game, a jak się nazywają mistrzostwa, z
których przywiozłeś dwa medale w tym roku?
World Masters Game były jak
Olimpiada, gdzie było dużo różnych dyscyplin. Lecz nie za każdym razem, kiedy
było organizowane Masters Game organizatorzy wybierali judo i dlatego
międzynarodowa federacja postanowiła, że zrobi swoje własne competition. I te
zawody odbywają się już co roku i są to właśnie World Masters Judo
Championship.
* W mistrzostwch tych biorą udział zawodnicy w różnych kategoriach
wiekowych. Jaki jest wobec tego poziom tych mistrzostw?
Muszę powiedzieć, że poziom jest bardzo
wysoki. Ponieważ Masters zaczyna się od trzydziestego roku życia, wielu
zawodników jest jeszcze aktualnie w reprezentacji. Był na przykład Niemiec
Spiedke, który był wicemistrzem olimpijskim, wicemistrzem świata. Już na poprzednich mistrzostwach świata, które
odbyły się w Wiedniu - zdobył złoty medal, w Kanadzie też wywalczył złoto. To
podnosi rangę tych zawodów. W ogóle wielu zawodników było tytułowanych i wielu
takich, którzy jeszcze obecnie występują w reprezentacji.
Zawodnicy w kategoriach M1, M2, M3
wciąż są bardzo mocni. Wiek: trzydzieści, trzydzieści pięć, trzydzieści osiem,
to jeszcze jest żywotny wiek - w wagach ciężkich na przykład. W młodszych
kategoriach jest trudniej, ale w większych, cięższych, zawodnicy mogą przetrwać
dłużej.
A propos zawodnika Spiedke, który
wywalczył złoty medal: w ostatniej, finałowej walce bił się z kontuzją i nie
był w stanie kontynuować walki drużynowo – właśnie dlatego Niemcy przyszli do
mnie z zapytaniem, czy chciałbym się z nimi bić, bo mój rzut, który się nazywa
„joko tomenage” zaszokował wielu zawodników i nieoficjalnie jest on w tej
chwili najlepszym rzutem na świecie.
* Wymyślasz nowe rzuty?
Nie, jest to technika przywieziona
z Japonii, nie tradycyjna z Kodokanu, lecz nowa technika. „Joko tomenage”
znaczy „z boku”. Jest ona bardzo skuteczna w walce, bo jest bardzo ciężka do
skontrowania i ciężko jest z niej uciec. Nad tą techniką spędziłem prawie trzy
lata. Mój trener Czesław Łaksa, który przywiózł ten rzut z Japonii, dostał
bzika na jego punkcie i katował nas tym rzutem; ale tylko ja go złapałem i
dziękuję mu za to, bo jak już się nauczyłem -
ponad dwadzieścia pięć lat temu! - aż do dzisiaj pracuje on niemalże
perfekt.
* Tegoroczne mistrzostwa odbywały się w Toronto, czy spotkałeś tam jakichś polskich
zawodników?
Dokładnie tegoroczne zawody
odbyły się w Mississauga - jest to małe
miasteczko w Toronto. Spotkałem tam wielu Polaków. Najpierw reprezentację,
która przyjechała z Polski, z panem
Zajkowskim na czele. Zajkowski jest wicemistrzem olimpijskim z 1972 r - był to
nasz pierwszy srebrny medal olimpijski w tej dziedzinie. Następnie spotkałem
Andrzeja Sądeja, który był wielokrotnym reprezentantem Polski, mistrzem Europy,
medalistą mistrzostw świata. Andrzej Sądej obecnie pracuje w Judo Federation w
Kanadzie, na bardzo wysokim stanowisku.
Spotkałem także dwóch kolegów z
Wisły Kraków, gdzie kiedyś trenowaliśmy razem. I jeszcze jeden zabawny zbieg
okoliczności: poznałem następnego zawodnika, którego nie znałem wcześniej,
tylko czytałem o nim na internecie - był to Sylwester Gaweł. On też trenował w
Wiśle, tylko przedtem nie znaliśmy się, bo gdy ja wyjeżdżałem, on był juniorem.
Poznaliśmy się dopiero w Toronto i bardzo się śmialiśmy, gdy stwierdziliśmy, że
Wisła Kraków na tych mistrzostwach w sumie zdobyła trzy medale!
* Z jakiego miasta w Polsce pochodzisz?
Z Krakowa.
* Mówiłeś, że w zawodach biorą udział sportowcy w wieku od lat trzydziestu
do osiemdziesięciu. Możesz dokładnie wymienić kategorie wiekowe?
Te
zawody odbywają się co pięć lat. I tak w kategorii, która nazywa się M1
startują zawodnicy od trzydziestu do trzydziestu czterech lat, w M2 od
trzydziestu pięciu do trzydziestu dziewięciu,
w M3 od czterdziestu do czterdziestu czterech itd. Przy tym każda
kategoria wiekowa ma siedem kategorii wagowych – dlatego było tylu zawodników.
* To z tego powodu zawody odbywają się jednocześnie na czterech matach?
Jeżeli by były na jednej, to
prawdopodobnie do dzisiaj bym tam pozostał... (śmieje się)
* Dlaczego przed laty zdecydowałeś się właśnie na judo?
Do dzisiaj sobie to pytanie
zadaję i nie mogę na nie znaleźć odpowiedzi. Coś takiego siedziało we mnie... I
mimo, że małe kontuzje nękają mnie do dzisiaj, jak tylko się wykuruję, to
pierwsze co myślę - to iść na trening. Zawsze tak sobie mówię... do wszystkich
tak zresztą mówię, że ja to muszę tak gdzieś osiem, do dziesięciu osób
tygodniowo „udusić” - wtedy dobrze się czuję! (śmieje się)
* A jak ich dusisz?...
W
judo, żeby wygrać walkę, należy rzucić oponenta na plecy i albo można go
przetrzymać przez dwadzieścia pięć sekund na plecach, albo można mu zrobić
dźwignię na staw łokciowy - co zawodnik musi „odklepać” albo robi się
„duszenie”, które zawodnik też musi odklepać. Czasami zdarza się tak, że nie
zdąży i straci przytomność. Przypadek rzadki, lecz nie beznadziejny...
* W latach osiemdziesiątych współpracowałeś z bardzo znanymi zespołami
muzycznymi.
Mieliśmy taką grupę bramkarzy,
która jeździła po Polsce ze wszystkimi znanymi zespołami jak Perfect, TSA,
Maanam, Lady Punk i wiele innych zespołów i tam właśnie zdarzyła się zabawna
historia... teraz mogę powiedzieć, że zabawna, choć wtedy to nie było zabawne.
Już w stanie wojennym mieliśmy jeden koncert w Krościenku, właśnie z Perfectem
i po koncercie – a bardzo dużo ludzi
było – jakiś pijany facet tarzał się po
błocie. Podlecieliśmy, żeby go stamtąd usunąć, z boku zauważył to milicjant i
stwierdził, że katowaliśmy pijaka. (śmieje się) Zostaliśmy zamknięci.
Nie miałem dokumentów, bo w Krakowie zostawiłem przed hotelem samochód z dokumentami,
więc dostaliśmy się do więzienia. W tym czasie...
*...w stanie wojennym...
...jeżeli ktoś nie miał przy sobie dokumentów, to groziło mu do pięciu lat
więzienia. Przesiedzieliśmy w areszcie
chyba dwie i pół godziny – ja i mój kolega. Po drugim koncercie Zbyszek Hołdys
i Grzesiek Markowski przyszli na komendę, porozdawali płyty milicjantom i... w
tym momencie byliśmy wolni.
* A jak Perfekci byli tutaj na koncertach poznali cię, zapamiętali?
Tak i Grzesiek Markowski zaprosił
mnie z żoną na koncert. Dziękuję mu za to.
* Judo właściwie jest samoobroną. Uczysz tutejszą młodzież, czy oni
rzeczywiście stosują judo jako samoobronę?
Oni by chcieli... ale chcieliby
przyjść raz i umieć wszystko. Prowadzę w Sydney dwa kluby uniwersyteckie, jeden
to Sydney UNI, a drugi Macquarie University; w sumie trzy razy w tygodniu
prowadzę tam zajęcia i dla siebie jeszcze walczę trzy, cztery razy czasami -
tak, że minimum pięć razy w tygodniu jestem na macie.
* Na zajęcia judo, które prowadzisz na uniwersytetach mogą przychodzic
tylko studenci, czy też młodzież z zewnątrz?
Ktokolwiek ma ochotę i jest na
tyle twardziel, żeby mógł ćwiczyć judo – zawsze witam z otwartymi rękami.
* Czy lekcja drogo kosztuje?
To są sesje, płaci się miesięcznie.
Nie jestem zorientowany dokładnie ile, bo jestem opłacany tylko jako trener.
Nie zajmuję się zbieraniem składek - to jest kłopotliwe. Nie.. nie kosztuje
drogo, może w granicach trzydziestu dolarów na miesiąc, albo czterdziestu. Coś
takiego...
* Czyli każdy może sobie na to pozwolić. Oprócz tego prowadzisz kursy
trenerskie.
Tak, w Australii mam level 3 NCAS,
to jest National Coaching Acreditation Scheme i prowadzę kursy dwa razy w roku.
Judo Federation organizuje kursy level 1, level 2, które ja prowadzę.
* Pracujesz także jako masażysta dla Sydney Roosters.
Dla Sydney Roosters pracuję już od
dziesięciu lat. Staram się bardzo, żebym mógł pracować z Rickie Steward, ale
jest bardzo ciężko, bo po pierwsze nie jestem „mate”, a muszę być „mate”, a po
drugie oni twierdzą, że jak nie grałem w rugby, to się na tym nie znam. Także w
tamtym roku robiłem preseason dla Worata Rugby Junion – trzymiesięczny, to był
taki program rozciągający, ćwiczenia
uzupełniające i trochę tackling.
* Czy w Australii myślałeś o jakimś innym zawodzie?
Oczywiście cały czas myślałem,
myślę i próbuję. Jakiś rok temu składałem papiery do ministra policji –
chciałem szkolić specjalne grupy. Miałem specjalne interviews... Bardzo
zabawne, bo w NSW policja uważa, że judo nie pracuje. Na całym świecie, wszyscy
używają technik judo do samoobrony, tylko w NSW to nie zdaje egzaminu.
* Co widać jak są zamieszki uliczne...
Zgadza się! Parę lat temu, kiedy
rozstrzelano Francuza na plaży Bondi Beach, napisałem list do Petera Rayana.
Odpisał mi, że jeżeli będą potrzebować kogoś na taką pozycję, to ...żebym
szukał w gazecie.
* Ręce opadają... Kilka lat temu miałam problemy z chuliganami, którzy
okupowali moje osiedle i zauważyłam, że policja po prostu się ich bała.
Do dzisiaj policja jest bezsilna,
bo nie są szkoleni w tym kierunku. W tej chwili nowy minister zarządził, że
każdy policjant będzie musiał przechodzić obowiązkowe szkolenie ...cztery
godziny na rok.
* To jest dowcip?!
To jest dobry dowcip! A zrobili to
dlatego, że policjanci po akcjach zawsze byli pokiereszowani i potem skarżyli
policję o odszkodowania. Dlatego zrobiono ten kurs – czterogodzinny na rok -
żeby być pokrytym. Przeszedłeś – to broń się!
* Czy próbowałeś przekonać policję, że jednak byłbyś użyteczny?
Tak, przez mojego member of
parlament, napisałem parę listów i w końcu doszło do spotkania ze State
Protection Group. Miałem zrobić demonstration sessions - taką specjalną
demonstracyjną dla policji, ale już na wstępie sierżant chciał mnie zniechęcić
do pracy w policji. Miał ciepłą posadkę, przyjemne biurko, nie musiał wychodzić
na ulicę, nie musiał uganiać się za bandytami, więc mówi do mnie: - Słuchaj, spędziłem dziesięć lat po to, żeby
dostać się do tego gabinetu, a co ty byś chciał robić? - Chciałbym uczyć
policję samoobrony.
Po przeczytaniu mojego podania
stwierdził, że jest fantastyczne, ale... co my możemy zrobić dla ciebie - to
możemy cię tymczasowo zatrudnić: ty nas nauczysz może w miesiąc, dwa, może
trzy, my ci zapłacimy, a potem sami będziemy szkolić policję dalej.
* (śmiech) To też jako dowcip można
potraktować, choć raczej jest to powód do płaczu. Na inny temat, kilka lat temu
dostałeś z Japonii sto sześćdziesiąt kimon.
To jest bardzo długa historia. To
było w 97r. Jeden z moich studentów miał kontakt z dziennikarką z japońskiej,
bardzo poczytnej gazety Sziombi Miuri, o nakładzie około 20 milionów – bardzo
duża gazeta - i ona napisała artykuł o mnie, że prowadzę klub na Woolloomooloo
i chciałbym pomóc młodzieży, bo jest to dzielnica narkotyków, alkoholu i
prostytucji. Chciałbym im coś dać, a nie mam - pomyślałem o kimonach. Odpowiedź
była szokująca: zaraz na drugi dzień po ukazaniu się artykułu w Japonii,
otrzymałem mnóstwo telefonów i faksów.
Ponieważ popełniono błąd – nie podano mojego adresu, ludzie zaczęli dzwonić do
ambasady po adres i... zaczęto przysyłać mi kimona. To było niesamowite! Drzwi
miałem zawalone paczkami, dostawałem po trzydzieści paczek dziennie. Przysyłano
mi też paski, oraz faksy informujące np, że w Japonii judo jest obowiązkowe w szkołach,
a ponieważ po ukończeniu szkoły wiele dzieci nie chce tego robić – jest bardzo
dużo „dżudog” na rynku, używanych oczywiście. Ten, który mnie o tym
poinformował powiedział: „Nie mam ci co wysłać, moja matka jest bardzo chytra,
ale mogę ci służyć tą informacją.”
Także klub Rotary dał mi
dwadzieścia nowiutkich „dżudog”. Bardzo dużo z tych kimon już rozdałem, do
dzisiaj zostało mi jeszcze około osiemdziesięciu. Chcę je wysłać do Polski, do
mojego klubu Wisła Kraków, wysyłkę zorganizujemy przez Polish Masters, w
najbliższych miesiącach.
Jak dostałem te wszystkie
„dżudogi” zaprosiłem japońskiego konsula, oraz media - mam parę artykułów na
ten temat. A po spotkaniu, z Konsulatu
japońskiego dostałem tzw. „TV cruise” na trzy osoby: mogłem jechać do Japonii
i kręcić film. Cruise było na trzy osoby: na mnie, kamerzystę i inżyniera
dźwięku. Mogliśmy jeździć po całej Japonii, bilety mieliśmy opłacone, spanie,
wyżywienie i sprzęt na miejscu. Miał to być film o judo. Zacząłem więc starać
się o sponsorstwo, chodzić po różnych firmach, które się trudnią przyznawaniem
pieniędzy na podobne cele. Oferowali bardzo duże kwoty: sto tysięcy,
pięćdziesiąt tysięcy, dwadzieścia tysięcy... Znalazłem w końcu filmowca i
wysłaliśmy faks do SBS-u. Les Murray odpowiedział, że jest zainteresowany, ale
musi dać swoich ludzi, żeby mieć pewność, że jakość nagrania będzie
profesjonalna. Mieliśmy spotkanie w SBS-sie z Les Murray’em, praktycznie
wszystko było zapięte na ostatni guzik i... w ostatniej chwili mój menager
zażądał, żeby w czołówce umieszczono jego nazwisko. Na co Les Murray
odpowiedział: „Nie ma sprawy, może być twoje nazwisko, ale ja już nie mam z tym
nic wspólnego.” I w tym momencie wszystko umarło.
*A nie chcieli zamieścić jego nazwiska, bo...?
...bo to organizowało SBS.
* Przez cały czas czynnie uprawiasz judo, czy zamierzasz kiedykolwiek
zrezygnować?
Proszę, nigdy więcej takiego
pytania mi nie zadawaj, bo to jest niemożliwe - ja sobie tego nie wyobrażam!
Nawet jak mam drobne kontuzje, to bandażuję i nie ma takiej możliwości, żebym
nie poszedł na trening. Przy okazji chciałbym wyrazić wdzięczność mojej żonie,
która toleruje wszystkie moje treningi, nieobecności w domu – chciałbym jej
serdecznie podziękować.
* Żona jest na pewno bardzo tolerancyjna, ale myślę, że też ciągle jesteś
dla niej bardzo atrakcyjny. W którym to roku zdobyłeś tytuł Mister Polonia?
A...
to było w dziewięćdziesiątym szóstym, czyli dziewięć lat temu, kiedy byłem o
wiele, wiele młodszy...
* ...nie widzę żadnej różnicy...
...ale wciąż jeszcze mogę zrobić
szpagat!
* Właśnie! Zrobiłeś szpagat na wyborach Mister Polonia.
Tak i do dzisiaj go robię. (uśmiecha
się)
*Przyznaj się, co musiałeś zrobić, żeby wygrać ten konkurs?
Ubrałem swoją „dżudogę”, a na
scenie zerwałem ją z siebie i w slipach zrobiłem właśnie szpagat. (uśmiecha
się)
* Czyli, był to bardzo efektowny męski streap-tease.
Prawie że... (śmieje się)
* Przez całe życie - ile medali zdobyłeś?
Przez ostatnie szesnaście lat
zdobyłem tutaj czterdzieści medali.
* A przedtem?
Przedtem, to z medalami w Polsce
było różnie. Dostawaliśmy dyplomy, puchary, flakony...
* Zatem, kiedy następne mistrzostwa?
Następne mistrzostwa są w roku
2007-mym we Francji. W 2008-mym będą w Brazylii, ale mój udział zależy od tego
czy znajdę sponsora. Chciałem przy okazji podziękować moim sponsorom, którymi
byli Nick Polajtis z Sydney Roosters – jest on chairmanem i właścicielem City
Ford, oraz dziękuję Polish Masters, które dało 500$ na moje wojaże.
* Ponieważ nie zamierzasz zrezygnować, życzę ci jeszcze, co najmniej drugie
tyle medali!
Nie ma takiej możliwości, żebym
zrezygnował!...(śmieje się)
* A czego ty byś sobie życzył?
Życzyłbym sobie zdrowia i samych
„iponów”.
* Co to są „ipony”?
„Ipon” to jest rzut na plecy - za
niego dostaje się dziesięć punktów.
* W takim razie życzę ci w walkach samych „iponów” i do usłyszenia po
następnych mistrzostwach, które niedługo się odbędą. Mam nadzieję, że znów przywieziesz z nich
wiele medali.
Też mam taką nadzieję i dziękuję
bardzo.